Kłopoty lokalowe sądów z procesami poza salą rozpraw

Wymiar sprawiedliwości jest coraz nowocześniejszy, ale wciąż ma problemy z procesami poza salą rozpraw.

Publikacja: 24.11.2012 08:15

Kłopoty lokalowe sądów z procesami poza salą rozpraw

Foto: Fotorzepa, Bartosz Sadowski BS Bartosz Sadowski

Przestronne, a nawet klimatyzowane sale rozpraw, specjalnie przystosowane sale do sądzenia niebezpiecznych przestępców z klatkami z kuloodpornych szyb, e-czytelnie akt dla interesantów, strefy tylko do użytku sędziów oraz personelu. Do tego elektroniczne wokandy, multimedialne kioski  i telebimy wyświetlające informacje przydatne klientom sądu. Nagrywane rozprawy z wizją i fonią. Tak wygląda coraz więcej przybytków wymiaru sprawiedliwości.

Tymczasem od dziesięciu miesięcy średnio  co dwa tygodnie pracownicy Sądu Rejonowego w Tomaszowie Lubelskiem pakują akta w pudła, biorą pod pachę służbowe komputery i maszerują na rozprawę do sąsiedniego budynku, w którym mieści się urząd miasta. Za każdym razem mają więcej pakowania i noszenia, ponieważ akta procesu puchną po każdej rozprawie. Liczą już 154 tomy. W jedno pudełko można upchać maksymalnie dziesięć tomów. Pudeł jest już szesnaście.

Podczas rozprawy poza sądem obrońcy muszą robić notatki na kolanie

– W wydziale większość personelu to kobiety. Jest co nosić – wzdychają panie z sekretariatu wydziału karnego tomaszowskiego sądu.

Ława i tak za krótka

Za każdym razem w sali obrad plenarnych urzędu miasta trzeba też ustawiać krzesła i stoły, tak  aby imitowały salę sądową. Dla publiczności i świadków na środku, dla prokuratora po prawej, dla 33 oskarżonych i ich adwokatów po przeciwnej stronie. Ława oskarżonych jest więc długa nie tylko w przenośni, a  i tak nie wszyscy się przy niej mieszczą. Oskarżeni siedzą  zatem również w dwóch rzędach na krzesłach. Na kolanach robią notatki. Kilku sąd zezwolił na nagrywanie rozprawy na własnym sprzęcie.

W ten sposób  od 5 lutego – kiedy to rozpoczął się proces – salę narad w tomaszowskim magistracie trzeba było przemeblować już 41 razy, bo tyle było rozpraw. Sędzia Jarosław Jedynak, prezes Sądu Rejonowego w Tomaszowie, mówi, że to konieczność. Największa sala, jaką dysponuje sąd (z ławą na ośmiu oskarżonych), nie pomieściłaby wszystkich tych, których obecność jest niezbędna na rozprawie, nawet po przemeblowaniu.

– Już nie mówiąc o tym, że zgodnie ze standardami oskarżeni i ich obrońcy powinni siedzieć po lewej stronie stołu sędziowskiego – mówi sędzia Jarosław Jedynak.

Pod względem osobowym to największa sprawa, jaką przyszło rozpoznawać tomaszowskiej Temidzie. Wydział do spraw Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie na ławie oskarżonych posadził celników z przejścia granicznego w Hrebennem i Izby Celnej w Lubyczy Królewskiej oraz drobnych przedsiębiorców, którzy ich korumpowali. Funkcjonariusze za przyspieszenie kontroli, „przymknięcie oka" na przemycany towar mieli brać po 100–200 zł. Niektórzy, według śledczych, dorobili sobie w ten sposób nawet 100 tys. zł. Początkowo akt oskarżenia objął 50 oskarżonych i trafił do Sądu Okręgowego w Zamościu. Ten zgodnie z właściwością wyłączył do odrębnego rozpoznania sprawę ośmiu oskarżonych, akta 42 pozostałych przekazał do Sądu Rejonowego w Tomaszowie Lubelskim. Część  od razu dobrowolnie poddała się karze, innych sąd wyłączył do odrębnego postępowania, ponieważ przedstawili zwolnienia lekarskie.

Przepisy dopuszczają wprawdzie możliwość podziału sprawy z przyczyn technicznych, sędzia Jarosław Jedynak tłumaczy jednak, że w tym wypadku okazało się to  niemożliwe.

– W tej sprawie zachodzi łączność przedmiotowa i podmiotowa, ci ludzie działali w różnych konfiguracjach osobowych. Nie jestem zwolennikiem aż tak rozbudowanych spraw i jako przewodniczący wydziału karnego gdybym mógł, tobym ją podzielił – mówi sędzia Jedynak.

Wieloosobowy proces powoduje większe niebezpieczeństwo paraliżowania go przez oskarżonych, to także kwestia utrzymania porządku na sali sądowej czy choćby zadawania pytań (kto komu i w jakiej kolejności). Adwokaci narzekają, że siedzą bokiem do sądu, nie mają czasami miejsca na rozłożenie się z notatkami i nie mogą swobodnie kontaktować się ze swoimi klientami, bo ci siedzą gdzieś dalej.

– Komfortowe warunki to  na pewno nie są. Czasami mój klient chce coś szepnąć mi do ucha, musi więc wstać z krzesła i te kilka kroków do mnie podejść, czasami ja muszę podejść do niego. Słuchać te szurania krzesłami podczas rozprawy – przyznaje mecenas Witold Rychter.

– Poza budynkiem sądu sędzia nie ma nawet możliwości wejścia do komputerowego systemu sądowego, a przecież czasami trzeba coś sprawdzić – mówi sędzia Mariusz Jasion, prezes Sądu Rejonowego w Stargardzie Szczecińskim.

Rano rozprawa, wieczorem tańce

Stargardzki sąd, aby rozpoznać proces grupy 21 oskarżonych, którzy przez ponad dziesięć lat utrzymywali się z kradzieży, włamań i paserstwa, musiał wynająć salę w Stargardzkim Centrum Kultury, po przeciwnej stronie ulicy. W związku z tym, że czterech oskarżonych przebywa w areszcie, na każdej rozprawie towarzyszy im ośmiu policjantów (po dwóch na każdego konwojowanego). Z zakładu karnego dowożeni są także świadkowie. Na sali jest więc gęsto. Od marca  raz na kilka tygodni salę sądową odgrywa mała scena, zazwyczaj odbywają się tam potańcówki.

– Sąd to dla nas klient jak każdy inny. Sami sobie meblują salę i przynoszą swoje godło Rzeczypospolitej Polskiej i sprzęt – mówi Ireneusz Ziembicki, dyrektor Stargardzkiego Centrum Kultury.

Prezes Mariusz Jasion przyznaje, że sądzenie w budynku SCK ma też swoje plusy. Podsądni i świadkowie mają np. do dyspozycji szatnię, której nie posiada sąd. W obiekcie SCK policji łatwiej jest także zapewnić bezpieczeństwo.

– Nie mogłem tej sprawy  ze względu na jej specyfikę podzielić, ponieważ pojawiłby się zarzut, że sąd słucha tych samych świadków po kilka razy w tej samej sprawie, i to tylko dlatego, że mu tak wygodnie – mówi sędzia Mariusz Jasion.

Sąd w Stargardzie mieści się w przedwojennej kamienicy. Największa sala, którą dysponuje, ma wymiary 7 na 20 metrów. Trudno byłoby pomieść aż tak dużą liczbę oskarżonych, adwokatów i policjantów. Prezes sądu narzeka, że warunki lokalowe są coraz gorsze, a zagęszczenie w pokojach i salach sądowych bywa większe niż w przepełnionych celach w zakładzie karnym.

Gdy dużo pokrzywdzonych

Sąd Rejonowy w Jarosławiu musiał z kolei szukać sali poza swoim budynkiem ze względu na liczbę pokrzywdzonych. W marcu tego roku prokurator IPN przesłał do sądu akt oskarżenia w sprawie Łukasza K., byłego szefa Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w tym mieście, któremu zarzucił popełnienie blisko 200 zbrodni komunistycznych w latach 1946–1948. Wyliczył, że status pokrzywdzonych będzie miało w tej sprawie 360 osób.

– Tyle zawiadomień musiał wysłać sąd. Nie miał wiedzy, kto  stawi się na pierwszą rozprawę oraz ilu pokrzywdzonych zechce przystąpić do procesu w charakterze oskarżyciela posiłkowego – wyjaśnia sędzia Andrzej Wachowski, przewodniczący Wydziału Karnego SR w Jarosławiu.

Przepisy są niewinne

Sąd wynajął zatem salę w miejscowym Miejskim Ośrodku Kultury. Na pierwszą rozprawę stawiło się ok. 80 świadków. Nie przybył oskarżony, który przesłał zwolnienie lekarskie. Z powodu jego choroby proces na dobre nie ruszył.

– Kolejne rozprawy odbędą się już w naszym sądzie – mówi sędzia Andrzej Wachowski.

Własną salą konferencyjną ratował się za to w lutym tego roku Sąd Okręgowy w Opolu, który zdecydował się przenieść tam rozpoznanie sprawy apelacyjnej 47 oskarżonych o kradzieże nawozów z Zakładów Azotowych Kędzierzyn- -Koźle. W tym wypadku obawy sądu okazały się przesadzone. Na rozprawę stawili się nieliczni oskarżeni, a prokurator na sali sądowej wycofał apelację.

To, że sądy mają kłopot z prowadzeniem wieloosobowych procesów, to nie jest wina złych przepisów, tylko braków lokalowych. Sędzia Mariusz Jasion od wielu lat walczy o pieniądze na budowę nowego budynku sądu w Stargardzie Szczecińskim. Samorząd przekazał na ten cel nawet działkę.

– Ministerstwo ma co roku inne potrzeby. Nie skąpi nam etatów, ale żałuje pieniędzy na budowę nowego obiektu. Obawiam się, że w przyszłym roku z powodu zbyt małej liczby sal będę miał problem z wyznaczaniem rozpraw – przyznaje sędzia Mariusz Jasion.

Sąd w teatrze

Z kłopotami lokalowymi musiały się ostatnio zmierzyć włoskie organy ścigania. W przedprocesowym postępowaniu dowodowym związanym z katastrofą statku „Costa Concordia" prokurator wezwał ponad 800 świadków. Aby ich pomieścić w jednym miejscu, prokuratura musiała wynająć ogromną salę teatralną w mieście Grossero w Toskanii. Także na potrzeby procesu norweskiego terrorysty Andersa Breivika sąd w Oslo musiał powiększyć salę rozpraw, tak aby pomieściła kilkuset bliskich ofiar terrorysty, dziennikarzy oraz adwokatów reprezentujących pokrzywdzonych.

Przestronne, a nawet klimatyzowane sale rozpraw, specjalnie przystosowane sale do sądzenia niebezpiecznych przestępców z klatkami z kuloodpornych szyb, e-czytelnie akt dla interesantów, strefy tylko do użytku sędziów oraz personelu. Do tego elektroniczne wokandy, multimedialne kioski  i telebimy wyświetlające informacje przydatne klientom sądu. Nagrywane rozprawy z wizją i fonią. Tak wygląda coraz więcej przybytków wymiaru sprawiedliwości.

Tymczasem od dziesięciu miesięcy średnio  co dwa tygodnie pracownicy Sądu Rejonowego w Tomaszowie Lubelskiem pakują akta w pudła, biorą pod pachę służbowe komputery i maszerują na rozprawę do sąsiedniego budynku, w którym mieści się urząd miasta. Za każdym razem mają więcej pakowania i noszenia, ponieważ akta procesu puchną po każdej rozprawie. Liczą już 154 tomy. W jedno pudełko można upchać maksymalnie dziesięć tomów. Pudeł jest już szesnaście.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Matura i egzamin ósmoklasisty
Matura 2025: język polski. Odpowiedzi i arkusze CKE
Matura i egzamin ósmoklasisty
Matura 2025: matematyka - poziom podstawowy. Odpowiedzi
Zawody prawnicze
Stowarzyszenia prawnicze chcą odwołania Adama Bodnara. Wnioskują do prezydenta
ZUS
Obniżki składki zdrowotnej na razie nie będzie. Niektóre firmy zapłacą więcej
Matura i egzamin ósmoklasisty
Matura i egzamin ósmoklasisty 2025 z "Rzeczpospolitą" i WSiP
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku