Wyroki są jawne, ale dane skazanych już nie
Wyroki w sprawach dotyczących roszczeń przeciwko Skarbowi Państwa za szkody wyrządzone przez zakłady karne należy udostępnić, ale trzeba usunąć z nich dane osób pozbawionych wolności.
Dmuchanie na zimne
– W kontekście ochrony danych osobowych można, dmuchając na zimne, anonimizować wszelkie dane osobowe występujące w orzeczeniach, ale samo nazwisko nie musi koniecznie prowadzić do łatwego zidentyfikowania konkretnej osoby fizycznej. Nie jest to niezgodne z przepisami RODO. Tradycja określenia spraw poprzez nazwisko powoda ma swoje tradycje w sądach anglosaskich, w polskich raczej nie. Sędziowie w praktyce podają sygnatury akt – wskazuje dr Artur Rycak, adwokat w Rycak Kancelaria Prawa Pracy i HR.
– Problem jest ogromny. Na przykład SN dokonuje takiej anonimizacji zagadnień prawnych, tj. pytań prawnych sądów, że nie można ustalić, który sąd zadał pytanie. Ostatnio kolega potrzebował w celach szkoleniowych dla aplikantów przygotować całe akta z pytaniami i nie był w stanie tego ustalić. Nie wiadomo, jaki sąd zadał pytanie i jaka sygnatura. Po pięciu latach nikt nie dotrze do tych informacji. Poza tym kłopoty choćby z orzeczeniami TSUE. Jak je identyfikować, kiedy mamy podobne sygnatury C 21/21 i literki A.B. v. c.G. Jaka wyszukiwarka to znajdzie... Takie orzeczenia muszą mieć swoje nazwy, jak precedensy, inaczej prawnicy sami się pogubią. Niestety, czasy się zmieniają, a brakuje wizji „przyjaznego” orzecznictwa. Niestety, dotyczy to orzeczeń sądów najwyższego rzędu – wskazuje sędzia Aneta Łazarska z Sądu Okręgowego w Warszawie.
– Dobrze zrobiona anonimizacja, oparta na powszechnie stosowanych zasadach anonimizacji orzeczeń, w pracy praktyka nie przeszkadza. W orzecznictwie szuka się bowiem rozwiązań zagadnień problemowych. Nadgorliwa i zbyt daleko idąca może zaś powodować komplikacje, gdy np. anonimizuje się sąd, przedmiot roszczenia lub rozstrzygnięcia, co niestety się zdarza. Dokonując anonimizacji, pamiętać trzeba, że co do zasady ogłoszenie orzeczenia jest jawne, więc ingerencja ze strony animizującego nie powinna być nadmierna. Zachowany powinien być przedmiot i istota orzeczenia oraz nienaruszone gwarantowane konstytucją prawo do informacji – wskazuje prof. Maciej Gutowski, adwokat.
Opinia dla „Rzeczpospolitej”
Jerzy Naumann, adwokat
Dam taki przykład. Otóż w wielu stanach USA wizerunek i dane osobowe zatrzymanego w policyjnym areszcie w związku z jakimś nagannym czynem są automatycznie publikowane na stronie szeryfa hrabstwa. W Polsce mamy do czynienia z czymś zupełnie odwrotnym: utajnia się wszystko, co się da zanonimizować. W większości przypadków jest to zupełnie niezrozumiałe i zbędne. Podobnie ma się rzecz z nadużywaniem wyłączania jawności wielu spraw, gdy właśnie ich relacjonowanie służyłoby edukacji prawnej społeczeństwa. Tak więc ochrona danych osobowych w obecnym wydaniu wydaje się karykaturą samej siebie, zważywszy, że żyjemy w czasach powszechnej, globalnej i zupełnej inwigilacji.