– Ta bitwa jeszcze się nie skończyła, ale już widać nasze dobre rozwiązania, które były strzałem w dziesiątkę, np. losowy przydział spraw – podkreślił minister sprawiedliwości w podsumowaniu trzyletnich reform sądownictwa.
Czytaj także: Jak radzić sobie ze stresem przed rozprawą sądową
Określenie bitwa nie jest chyba najwłaściwsze, zwłaszcza że bitwę o Sąd Najwyższy wszczął PiS radykalnym projektem ministra Zbigniewa Ziobry, który ją przegrał w istotnej części. Miejmy nadzieję, że retorykę wojenną zastąpi dyskusja o koniecznych zmianach w wymiarze sprawiedliwości, a zwłaszcza, jak je wreszcie wprowadzić.
Składa się na nią kilka części. Zacznę od najmniej sądowej. To księgi wieczyste, rejestry sądowe czy proponowany rejestr sprawców wykroczeń, który ma sprawić, że sprytni „zawodowi" złodzieje nie będą odpowiadali za pojedyncze wykroczenia, ale w sumie – za przestępstwo. Tymi rejestrami mogą zajmować się w lwiej części urzędnicy i odciążać sędziów.
Sądy cywilne to cztery piąte wszystkich spraw i poza masą pozwów firm windykacyjnych na drobne kwoty trudno powiedzieć, które są ważniejsze, gdyż dla jednego 2 tys. zł to dużo, dla drugiego 20 tys. zł to mało. W tych sprawach mamy prawo oczekiwać nie tylko sprawności sędziego, ale ludzkiego podejścia do konkretnej sprawy, że sędzia znajdzie odpowiednie prawo, by naprawić krzywdę podsądnego.