Według październikowych szacunków "Rzeczpospolitej" w 2013 roku do polskich sądów miało wpłynąć około 16 mln spraw, czyli aż o 2 mln więcej niż rok wcześniej. To przyrost czterokrotnie szybszy niż w poprzednich latach. Winny temu jest m.in. kryzys gospodarczy oraz pojawienie się e-sądu, do którego firmy windykacyjne wysyłają elektroniczne pozwy o wierzytelności.
Jak się jednak okazuje do polskich sądów oprócz poważnych spraw gospodarczych, jak np. o budowę dróg, trafiają także sprawy wydawałoby się dość błahe. Często wynikające z konfliktów sąsiedzkich.
Jedną z takich spraw opisuje „Elbląska Gazeta Internetowa". To właśnie mieszkający po sąsiedzku ze schroniskiem dla bezdomnych zwierząt mężczyzna stwierdził, iż psy... szczekają za głośno. Postanowił on pozwać miasto, które jest właścicielem schroniska, domagając się wypłaty comiesięcznego odszkodowania lub zainstalowania ekranów dźwiękochłonnych.
Władze Elbląga odpierały, jednak zarzuty mieszkańca, tłumacząc, iż właściciel kupił działkę, kiedy schronisko już istniało, a więc powinien zdawać sobie sprawę z tego, że w sąsiedztwie mieszkają czworonogi.
Sprawę od przeszło pół roku zajmował się elbląski sąd rejonowy. Jak podaje „Elbląska Gazeta Internetowa", kluczowym dowodem miała być opinia biegłego w sprawie natężenia hałasu, ale tej sąd się nie doczekał, ponieważ będący powodem w sprawie mężczyzna za ekspertyzę nie zapłacił.