Kot Krzyś był od dłuższego czasu ulubieńcem pracowników Prokuratury Regionalnej w Łodzi i interesantów odwiedzających jej siedzibę przy ul. Lipowej 81. Krzyś miał tam swoją miskę i drapak, a nawet transporter na wypadek, gdyby np. trzeba było zawieźć go do weterynarza. Miał opinię spokojnego i przyjaznego kota.
Krzyś wyciągnął pazury i pokąsał prokuratorkę
23 września jedna z pracownic przyprowadziła do budynku prokuratury swojego dużego psa. Konfrontacja obu czworonogów zakończyła się ugryzieniem i podrapaniem przez Krzysia jednej z prokuratorek. Po tym incydencie prokurator regionalny Dariusz Sowik podjął decyzję o "natychmiastowym usunięciu" kota z budynku prokuratury. Krzyś został przewieziony do weterynarza, który zalecił 16-dniową kwarantannę. Sprawę nagłośniła "Gazeta Wyborcza", która napisała, że pracownicy prokuratury martwią się o dalsze losy kota. Pomoc w znalezieniu Krzysiowi nowego domu zaoferowali nawet łódzcy adwokaci.
W piątek 17 października „Stanowisko w sprawie kota zadomowionego w budynku prokuratury” wydał rzecznik prasowy łódzkiej Prokuratury Regionalnej prokurator Krzysztof Kopania.
"W związku z pojawiającymi się w publikacjach prasowych nieścisłościami i trwającą na forach społecznościowych dyskusją, sprecyzowania wymaga, że kot od pewnego czasu był dokarmiany przez pracowników prokuratury, a z czasem się zadomowił. Niestety, w dniu 23 września 2025 r. doszło do incydentu w przebiegu którego, u jednej z osób pracujących w prokuraturze spowodował, jak to określił lekarz: mnogie rany kąsane, powodujące konieczność wdrożenia leczenia, antybiotykoterapii i serii szczepień" - czytamy w komunikacie opublikowanym na stronie Prokuratury Regionalnej w Łodzi.
Prokuratura to nie miejsce dla kota?
Rzecznik podkreśla, że siedziba prokuratury jest miejscem, gdzie „życie toczy się szybko”: trwają przesłuchania, doprowadzani są zatrzymani, pojawiają się obrońcy, funkcjonariusze, a także inne osoby. Mogą też przebywać psy pełniące rolę przewodnika, czy wykorzystywane podczas czynności służbowych np. przez policjantów. „To wszystko powoduje, że kot narażony jest na różne bodźce, a jego reakcji – jak czas pokazał - nie sposób jednak przewidzieć” - zauważył rzecznik.