Bliższa osiągnięcia tego celu jest Łotwa. Już w przyszłym tygodniu wyśle wniosek do Komisji Europejskiej z prośbą o przygotowanie tzw. raportu o konwergencji, czyli potwierdzającego wypełnienie przez ten kraj wszystkich kryteriów z Maastricht. Potem wystarczy pozytywna decyzja eurogrupy, co – wobec oczywistego faktu spełnienia wszystkich warunków – będzie raczej formalnością. Łotwa stałaby się 18. członkiem strefy euro 1 stycznia 2014 roku.

– Wczoraj na spotkanie z członkami Komisji ds. Gospodarczych Parlamentu Europejskiego przybyli przedstawiciele tego kraju – minister finansów Andris Vilks i szef banku centralnego Ilmars Rimcevics. Przypomnieli drogę do wspólnej waluty: od związania łata (narodowego pieniądza) z koszykiem obcych walut w 1993 roku poprzez usztywnienie jego kursu wobec euro w 2005 roku. Łotwa, podobnie jak pozostałe dwa kraje bałtyckie, wybrała ten sposób uwiarygodnienia swojej waluty. Inaczej niż Polska, która zdecydowała się na całkowite uwolnienie kursu złotego. – Dla małej, otwartej gospodarki, wystawionej na międzynarodowe przepływy finansowe, sztywne związanie z euro było gwarancją stabilności i wiarygodności – mówił Rimcevics. To jednak, co dawało stabilność w czasach prosperity, okazało się zabójcze w czasach kryzysu. Łotwa została wystawiona na ataki spekulantów, którzy wiedzieli, że rząd będzie bronił kursu łata. Po latach najszybszego w UE wzrostu gospodarczego doświadczyła najgłębszej recesji. To nie sztywny kurs ją spowodował, tylko przegrzanie gospodarki i bańka na rynku nieruchomości. Ale niewątpliwie reżim kursowy nie pomógł i Ryga żałowała, że nie spełniła warunków i nie weszła do strefy euro w 2008 roku.

– Bylibyśmy wtedy bezpieczniejsi – uważa Rimsevics. Dziś Łotwa znów jest najszybciej rozwijającą się gospodarką. Ale tym razem jej wzrost opiera się na inwestycjach, a nie konsumpcji i pożyczkach mieszkaniowych.

Kraje bałtyckie akces do strefy euro traktują jak kolejny krok do większej niezależności. Gdy kilka miesięcy temu zapytaliśmy estońskiego komisarza Siima Kallasa, co sądzi o tym, że jego kraj wspiera finansowo Grecję, ten odpowiedział: „Historia nauczyła nas jednego: never alone again". Kraje bałtyckie, w przeciwieństwie do Polski, nie zamierzają czekać na wyjaśnienie sytuacji w strefie euro i gotowe są nawet ponosić finansowe konsekwencje niestabilnej sytuacji w tej grupie krajów.

W kolejce czeka też Litwa, której rząd zatwierdził w poniedziałek plan działań na rzecz wprowadzenia euro w 2015 roku. Jego częścią ma być popularyzacja wspólnej waluty w społeczeństwie litewskim, które na razie tylko w 1/3 popiera przyjęcie wspólnej waluty. Podobny wskaźnik poparcia jest na Łotwie.