We wrześniu 2010 r. ośmioletni uczeń II klasy wracał autobusem ze szkoły do domu. Autobus zatrzymał się na przystanku. Opiekunka wypuściła starsze dzieci i pomagała młodszym zejść ze schodków. W tym czasie chłopiec, kiedy przechodził na drugą stronę ulicy przed autobusem, został potrącony przez inny samochód. Opiekunka wspólnie z kierowcą uznali, że chłopcu nic nie jest, i polecili, aby z siostrą poszedł do domu. Nie zanotowali numerów rejestracyjnych samochodu ani danych kierowcy, nie wezwali policji i nie zawiadomili o wypadku rodziców. Zgłosiła to dopiero matka chłopca. Ośmiolatek nie doznał istotnych obrażeń ciała, ale zdaniem biegłych wypadek odbił się na jego psychice.
Matka chłopca winą obarczyła przewoźnika, który świadczył usługi przewozu uczniów z miejsca zamieszkania do szkoły i z powrotem. Na podstawie umowy miał obowiązek zapewnić bezpieczeństwo przewożonym uczniom.
Przewoźnik bronił się, że chłopak nie musiał przechodzić na drugą stronę drogi, bo jego dom znajduje się po tej samej co przystanek.
Sąd Rejonowy w Ostródzie stwierdził jednak, że przewoźnik odpowiada za wypadek, gdyż nie zapewnił dzieciom należytej opieki. Nie zorganizował wystarczającej liczby opiekunów, a opiekunka, która tego dnia pełniła nadzór nad dziećmi, nie dopełniła obowiązków. Proces wykazał ponadto, że nie przeprowadzała chłopca i jego siostry na drugą stronę, pomimo że tamtędy wracali do domu po odjeździe autobusu.
Co prawda ich dom jest położony po tej samej stronie co przystanek, ale nie jest to dla uczniów droga bezpieczna. Muszą iść wzdłuż drogi pozbawionej chodnika, a przez pewien odcinek – ze względu na skarpę – nawet pobocza. Regułą było, że po odjeździe autobusu przechodzili na drugą stronę drogi i szli po lewej. Sąd podkreślił, że takiego zachowania nie można postrzegać jako niezgodnego z prawem, bo przepisy prawa o ruchu drogowym wręcz obligują pieszego do poruszania się lewą stroną drogi.