Z pewnością był to istotny powód, dla którego jurorzy międzynarodowego festiwalu IDFA w Amsterdamie uznali go za najlepszy dokument krótkometrażowy.
To historia pierwszych kilkunastu dni życia człowieka. Opowieść nie ma jednak nic wspólnego z sielankowym obrazem; dorodny, zdrowy noworodek nie ląduje w ramionach szczęśliwej mamy, nie ma tłumu rozentuzjazmowanych cioć. Jest sam, bo kobieta, która go urodziła, decyduje się oddać dziecko do adopcji.
Autor pokazuje, że była to dla niej jedna z najtrudniejszych decyzji, jakie musiała podjąć. Nie stać jej na wychowanie drugiego dziecka, mieszka w bardzo trudnych warunkach, nie ma wystarczających środków na utrzymanie, nie może też liczyć na pomoc jego ojca. Tymczasem malec trafia w ręce pielęgniarek i tymczasowych opiekunek, które nie przytulają go, gdy płacze. Co najwyżej włączają pozytywkę, by się uspokoił.
Kamera podgląda świat z jego perspektywy – jeszcze niewyraźnie widzi kształty, a otaczająca rzeczywistość jest niezrozumiała i budzi lęk. Najgorsza jest chyba długo wykrzykiwana rozpacz osamotnionego malucha, którego beznamiętnie obserwuje kamera. Pomoc może nadejść dopiero po sześciu tygodniach, gdy będą mogli go zabrać do domu adopcyjni rodzice.
[i]14.05 | tvp 1 | ŚRODA[/i]