Tym razem przed kamerą stoi starsza siostra dokumentalisty. Brat dokonuje jej wiwisekcji. Prowokuje ją do opowiadania o sobie, pokazując zarejestrowane na taśmie filmowej fragmenty opowieści o umierających ludziach. Siostra Marcina Koszałki kocha życie – to, w którym kluczową rolę odgrywa piękno, radość, estetyczny wygląd. Odbyła wiele podróży po świecie, nie lekceważy dóbr materialnych.
– Chcę oglądać najpiękniejsze rzeczy – mówi wreszcie. – Nie chcę oglądać brudu, biedy.
Wierzy, że po tym życiu czeka ją kolejne życie, może nawet bardziej luksusowe. Jednak w miarę oglądania odchodzących ludzi sfilmowanych przez brata po policzkach zaczynają jej płynąć łzy. Pojawiają się wspomnienia nieżyjących już rodziców, dzieciństwa. Pamięta Marcina jako „aniołeczka z dużymi, niebieskimi oczami”. Lubił bawić się w koleje linowe, które mu sklejała z pudełek, rozciągał sznurki przez cały pokój. Ona wolała zabawę w szkołę.
Pokazuje ulubione perfumy nieżyjącej mamy. Wspomina, jak dostała od niej dwa tygodnie przed śmiercią tę małą flaszeczkę, którą ma do dzisiaj. Pyta brata, czy zachował jakąś pamiątkę po rodzicach. Zadaje mu coraz więcej pytań, ale on, autor filmu – milczy. Owa cisza prowokuje siostrę do coraz głębszej podróży w przeszłość. Pamięta, że im była starsza, tym bardziej uciekała od rodziców, rzadko odwiedzała ich w rodzinnym domu. Teraz ma o to do siebie żal. Dziś inaczej myśli o matce niż wtedy, gdy zaproponowała ojcu na jednym ze spacerów: „ucieknijmy od niej”. Nie chciał, a ona tego wówczas nie rozumiała. Dziś wie, że rodzice się kochali. Ale na wyjaśnienia jest już za późno.
– Matka umierała ze świadomością – powiedz mi to jeszcze raz – zwraca się do brata.