Bohaterami pierwszego odcinka będą m.in. karmelici. Nazwa zakonu pochodzi od góry Karmel leżącej w Ziemi Świętej, na wschód od Hajfy. Wspinając się na szczyt, można było całkowicie oderwać się od świata, skupić na modlitwie i odkrywaniu słowa bożego. Stopniowo do pustelników żyjących na Karmelu zaczęli dołączać krzyżowcy zmęczeni wojnami religijnymi. I tak około 1200 roku powstał zakon. Z czasem jego członkowie przenieśli się do Europy, ale do dziś wszystkie swoje klasztory nazywają karmelami.
Filmowcy zaglądają do jednego z nich, założonego w 1652 roku przez Albrechta van Berga w holenderskiej miejscowości Boxmeer. O historii i losach jego mieszkańców świadczy tablica, na której wypisano daty urodzin i śmierci wszystkich członków zakonu. Widać, że kiedyś mnisi żyli krócej, ale poza tym niewiele w klasztorze się zmieniło.
Dla współczesnych karmelitów, podobnie jak dla ich braci sprzed 400 laty, przykładem do naśladowania jest prorok Eliasz. – Nazywamy go naszym ojcem dlatego, że mieszkał w odosobnieniu na pustyni, ale jednocześnie był wśród ludzi – tłumaczy jeden z zakonników. – We współczesnym świecie pustynią w znaczeniu przenośnym może być miasto.
Dokumentaliści odwiedzają również karmelitanki z Zenderen. Ich klasztor otacza gigantyczny mur. – Za nim panują pełna spokoju cisza, wezwanie do modlitwy – wyjaśnia jedna z zakonnic. Żeński zakon w odróżnieniu od męskiego prowadzi życie bardziej kontemplacyjne. Karmelitanki zarabiają na utrzymanie, wypiekając hostie. W piekarni, podobnie jak w innych miejscach klasztoru, obowiązuje cisza. Ta praca wymaga skupienia i całkowitego zaangażowania, bo wszystko, co robią karmelitanki, ma służyć Bogu.
Zakonnice zaznaczają, że żyją samotnie, ale w otoczeniu innych sióstr. – Przebywając w klasztorze, nie izolujemy się od ludzi – mówią. – Nie odwracamy się od świata. Musimy do niego należeć. Pustelnicy również. Nawet żyjąca w średniowieczu w zamurowanej celi siostra Bertken utrzymywała kontakt ze światem zewnętrznym.