Karadżić czeka teraz na ekstradycję. Stanie przed trybunałem ONZ w Hadze. Został zatrzymany w autobusie w Belgradzie.
Jasna, naoczny świadek, jechała z nim autobusem w chwili pojmania. - Zwróciłam uwagę na niego, bo miał słomkowy kapelusz.
Karadzić czytał broszurę, miał torbę na laptopa i jeszcze jeden bagaż. - Czterech młodych mężczyzn wsiadło do autobusu na następnym przystanku. Autobus ruszył. Na kolejnym przystanku wsiedli do niego kolejni trzej mężczyźni. Jeden z nich podszedł do mnie - myślałam, że jest kontrolerem biletów, ale on położył rękę na moim ramieniu i powiedział: "proszę pani, proszę się nie ruszać". Miał policyjną odznakę - opowiada Jasna.
- Mężczyzna w kapeluszu zamknął broszurę i przeżegnał się. Aresztowanie było dość brutalne - mówi Jasna. Nie prosili go o dowód osobisty. Jeden z funkcjonariuszy powiedział: - Nie ruszaj się, śledziliśmy cię przez 15 dni.
Policjanci szybko go skuli. Karadżić nie stawiał oporu. Podczas aresztowania miał przy sobie dwa telefonu komórkowe, laptopa, 600 euro, kąpielówki i zapas czystych ubrań na dwa tygodnie.