Co z rozszerzeniem Unii Europejskiej? Czy włączenie Ukrainy może się stać nowym impulsem dla gospodarki całej Europy? W kolejce do UE czekają Bałkany Zachodnie. Warto wpuścić je wszystkie?
Przystąpienie tych sąsiadów do UE jest również sprawą geopolityczną. To nie tylko kwestia ekonomiczna czy prawna. Brak postępów w ich akcesji stwarza dla nich ryzyka i oczywiście także dla UE. Nasi wrogowie doskonale wiedzą, że mogą wywołać zawirowania u naszych sąsiadów, a przez to wywołać zamieszanie w UE. A ponieważ te kraje nie są członkami UE, nie możemy bronić ich tak, jak bronilibyśmy, gdyby byli członkami UE. Jak więc możemy iść naprzód z rozszerzeniem UE? W przeszłości robiliśmy to na zasadzie „wszystko albo nic”: albo były w Unii, albo poza nią. Musimy zmienić mechanizm akcesji i robić to stopniowo. Integrować części gospodarek tych krajów, gdy prowadzą niezbędne reformy. Przyzwyczajać je do współpracy z UE i przyzwyczajać Unię do współpracy z nimi. A w międzyczasie w Unii prowadzić reformy niezbędne do przyjęcia tych krajów. Przyjmować, gdy wykonają część tej pracy, a potem [włączać kolejne elementy] krok po kroku.
Unia to nie menu z opcjami. To menu z ustalonym zestawem dań: gospodarka, solidarność i demokracja. Nie można mieć dobrej gospodarki i solidarności bez demokracji. Nie można mieć demokracji bez gospodarki
Kiedy my wchodziliśmy do UE, niektóre kraje, np. Niemcy, wprowadziły okresy przejściowe, kiedy Polacy nie mogli w nich pracować. Czy podobnie mogłoby to działać i tym razem?
Powiedzmy, że jeśli dojdzie do porozumienia w sprawie połowów, [nowe] kraje mogłyby zintegrować się z polityką rybołówstwa UE i uczestniczyć w dyskusjach na jej temat. Podobnie z rynkami kapitałowymi: odrobią pracę domową, mogą brać udział w dyskusji na temat finansów. Więc róbmy to krok po kroku, zamiast po prostu czekać z akcesją nowych członków UE, aż wszystko zrobią. W pewnym sensie już to robimy w przypadku Ukrainy i obrony. Jeśli spojrzeć na nowe propozycje dozbrojenia UE, które przedstawiła Komisja Europejska, to ona już mówi: w przypadku przemysłu obronnego traktujmy Ukrainę tak, jakby była członkiem UE.
To mądre posunięcie: podczas wojny Ukraina stworzyła różne rodzaje broni, których my nie mamy.
Dokładnie tak.
Zadaję sobie pytanie: czy Victor Orban naprawdę widzi Węgry w UE czy nie?
A co z traktatami europejskimi? Jeśli będziemy mieli w Unii – powiedzmy – 35 krajów, może być trudno nią zarządzać. Już teraz mamy w Budapeszcie polityka, który mówi „nie” w różnych kluczowych sprawach i poświęcamy dużo czasu, by obejść jego sprzeciw. Czy powinniśmy wobec tego zmienić traktaty?
To pytanie do Węgier i każdego innego kraju, który ma wątpliwości: czy Węgry naprawdę chcą należeć do Unii Europejskiej? UE to nie jest menu z opcjami. To menu z ustalonym zestawem dań. To trzy rzeczy: gospodarka, solidarność i demokracja. Nie można mieć dobrej gospodarki i solidarności bez demokracji. Nie można mieć demokracji bez gospodarki. Te trzy rzeczy są w pakiecie. To nie McDonald's, gdzie decydujesz, czy dodać bekon, ser czy sałatę. Dlatego zadaję sobie pytanie: czy Victor Orban naprawdę widzi Węgry w UE czy nie?
On chce zjeść ciastko i mieć ciastko.
Ale to nie jest możliwe. Bardzo ważne jest jasne określenie, czym są traktaty UE. Jeśli nie chcesz traktatów unijnych, to w porządku, możesz być poza Unią i mieć np. uprzywilejowane stosunki z UE [ale bez prawa głosu w UE – red.], jak Szwajcaria lub Norwegia. Nikt nie każe żadnemu krajowi być częścią UE. Ale jeśli już nim zostajesz, to jasne jest, o co chodzi w UE. Nikt przecież tego nie ukrywa.
Teraz traktaty pozwalają na wiele rzeczy bez potrzeby reform UE. Właściwie nie musi ona mieć 35 komisarzy [w przyszłości, po jednym dla każdego kraju, gdy nowe dołączą – red.]. To Rada UE ustaliła, że w obecnej Komisji jest 27 komisarzy [po jednym dla każdego kraju – red.]. Więc są rzeczy, do których traktat zobowiązuje, ale są i takie, które są konwencją przyjętą przez kraje członkowskie. Jest więc pole manewru, zanim zaczniemy mówić o zmianie traktatów.
O rozmówcy
Arancha González Laya
Dziekan Paris School of International Affairs, szkoły działającej w strukturze Instytutu Nauk Politycznych w Paryżu. W przeszłości była hiszpańskim ministrem spraw zagranicznych i europejskich, pracowała w Komisji Europejskiej i Światowej Organizacji Handlu (WTO). Skończyła prawo na Uniwersytecie Nawarry oraz podyplomowe studia z prawa europejskiego na Uniwersytecie Karola III w Madrycie.