Ponad 5 mld zł – taką kwotą państwo polskie, czyli my podatnicy, dokapitalizujemy Polską Grupę Zbrojeniową, największy podmiot przemysłu zbrojeniowego w Polsce. Dodam, że to podmiot państwowy. A te 5 mld zł to informacje tylko z kilku ostatnich miesięcy. Tak naprawdę to „dosypanie” do państwowej zbrojeniówki będzie znacznie wyższe, choćby dlatego, że tak jak wczoraj pisaliśmy na łamach „Rz”, rozważana jest koncepcja, by na bezpośrednie inwestycje w przemysł zbrojeniowy kierować część środków, które pożyczymy z unijnego instrumentu SAFE.
Można więc założyć, że w sumie w ciągu kilku lat na inwestycje bezpośrednie w zbrojeniówkę my obywatele wydamy co najmniej kilkanaście miliardów złotych. I na pierwszy rzut oka jest to wiadomość dobra – potrzebujemy silnej branży obronnej, by bronić się przed agresywną Rosją.
Ale jak zawsze, diabeł tkwi w szczegółach, a inwestować można z różną efektywnością. Jeśli chodzi o przemysł zbrojeniowy, to – mocno upraszczając – na Zachodzie funkcjonują trzy główne sposoby finansowania większych zdolności produkcyjnych. Oczywiście w każdym z nich jest zaangażowane państwo, ponieważ to państwa są głównymi nabywcami uzbrojenia.
Czytaj więcej
Cztery spółki wchodzące w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej otrzymają 3 mld zł z Funduszu Inwesty...
Pierwszy polega na tym, że państwo bezpośrednio przekazuje środki wybranym firmom. W ten sposób robimy to w dużej mierze w Polsce, za pośrednictwem Funduszu Inwestycji Kapitałowych. Drugi działa w ten sposób, że państwo podpisuje z firmami wieloletnie kontrakty, a one na podstawie oczekiwanych zysków inwestują własne bądź pożyczone pieniądze w budowę fabryk. Na Zachodzie to działa, w Polsce to raczej wyjątek. Wreszcie trzeci sposób, praktykowany np. w USA, to konstrukcja, w której to państwo jest właścicielem fabryki, ale oddaje ją w zarządzanie operatorom – prywatnym spółkom. Tak się dzieje np. w przypadku produkcji amunicji 155 mm.