Trybunał Sprawiedliwości UE nakazał wstrzymać wycinkę Puszczy Białowieskiej. Minister środowiska Jan Szyszko zapowiada jednak, że nie zamierza go respektować. Ekolodzy i prawnicy wzywają, by się opamiętał. Jego decyzja może słono kosztować Polskę, a więc również każdego z nas.
Słone kary
Spór o puszczę trwa od lat. Ze zdwojoną siłą wybuchł w 2016 r., gdy Ministerstwo Środowiska przyjęło aneks do planu urządzenia puszczy. Przewidywał zwiększenie limitu drzew przeznaczonych do wycinki. Jako powód podano m.in. problemy z kornikami.
W ślad za protestami poszły środki prawne. Organizacje pozarządowe zawiązały koalicję, do której przystąpiły: ClientEarth Prawnicy dla Ziemi, Dzika Polska, Greenpeace, Greenmind, OTOP, Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, WWF. Koalicja wystąpiła do Komisji Europejskiej, a ta do unijnego Trybunału. Efekt: do 4 sierpnia rząd ma obowiązek ustosunkować się do opinii Trybunału w sprawie wycinki. Niezależnie od tego Trybunał wydał postanowienie o jej wstrzymaniu.
– Jesteśmy członkiem UE, a tym samym podlegamy Trybunałowi Sprawiedliwości i czy tego chcemy czy nie, mamy obowiązek respektować jego postanowienia oraz orzeczenia. Także to dotyczące wstrzymania wycinki – tłumaczy prof. Artur Nowak-Far z Instytutu Prawa Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, specjalizujący się w prawie europejskim. – Jeżeli rząd nie wstrzyma wycinki, zostanie naliczona kara za każdy dzień jej kontynuacji, uzależniona od PKB oraz stopnia zawinienia. Mogą to być setki milionów złotych, które państwo polskie będzie musiało zapłacić – dodaje prof. Nowak-Far.
Trybunał po otrzymaniu odpowiedzi polskiego rządu może wydać niekorzystny dla nas wyrok i nałożyć wysoką karę, którą będziemy musieli uregulować razem z grzywną za niewykonanie postanowienia.