Jak Resovia zrzuciła z tronu Skrę

Asseco Resovia przerwała siedmioletnie panowanie Skry Bełchatów. Chętni do powtórzenia sukcesu drużyny z Rzeszowa proszeni są tylko o jedno: trochę cierpliwości

Publikacja: 28.04.2012 01:01

Jak Resovia zrzuciła z tronu Skrę

Foto: ROL

Przez najbliższe kilka lat nikt nie zbuduje takiej dynastii jak klub z Bełchatowa. Skra zaczynała w innych czasach, a jej sukcesu nie byłoby, gdyby nie wielkie pieniądze od koncernu PGE, spokój działaczy, ale też słabość rywali, którzy mieli możliwości i pieniądze, ale brakowało im pomysłu na dobry zespół. Resovii jako pierwszej udało się uniknąć powielania błędów.

W jej zwycięstwie nie ma przypadku, a jedynie podręcznik budowy drużyny, przewertowany od początku do końca. – Przed tym sezonem w Resovii zmieniły się tylko dwa elementy: rozgrywający i środkowy bloku. Reszta składu pozostała ta sama – mówi „Rz" Sebastian Świderski, były reprezentant Polski i trener Farta Kielce. Skra zaczęła dominować, bo pierwsza zbudowała potęgę, ściągnęła do klubu bądź wychowała kilku reprezentantów Polski (Piotra Gruszkę, Michała Winiarskiego, Mariusza Wlazłego) i tylko pilnowała, by zyski kadrowe bilansowały straty. W Polsce mogła mieć każdego. Kiedy karierę zakończył Krzysztof Stelmach, w drużynie od razu pojawił się Bartosz Kurek, wyciągnięty z ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, równolegle przychodzili Marcin Możdżonek czy Daniel Pliński. Gdy polski rynek zrobił się dla niej za mały, sięgała za granicę.

Po odejściu Winiarskiego do Włoch, sprowadzono Stephane'a Antigę – gwiazdę europejskiego formatu. To z kolei ośmieliło innych. Rok po przyjściu Antigi, do Jastrzębskiego Węgla trafił jego kolega z reprezentacji Francji Guillaume Samica. Potem pojawiali się następni: Rosjanin Paweł Abramow w Jastrzębiu, Amerykanin Rich Lambourne w Olsztynie, Kubańczyk Ihosvany Hernandez czy Serb Aleksandar Mitrović w Rzeszowie. Okazało się, że polskie kluby mogą rywalizować finansowo z czołówką europejską. W kraju nie były jednak w stanie wykorzystać potencjału, bo wszystkie zapadały na tę samą chorobę: niedobór spokoju w systemie nerwowym prezesów i sponsorów.

Tytuł miał być od zaraz, a brak złota kończył się wymianą połowy składu i ściąganiem kolejnych zawodników. Nowi potrzebowali co najmniej sezonu, by się ze sobą zgrać, a kiedy im się udało, musieli odchodzić z zespołu. Teraz wreszcie pojawili się uczniowie, którzy nauczyli się od najlepszych i pokonali Skrę jej własną bronią: cierpliwością. Trzy lata temu Resovia zatrudniła byłego selekcjonera reprezentacji Serbii Ljubomira Travicę i to on, chociaż mistrzostwa nie zdobył, stworzył podwaliny pod dzisiejszy sukces. Pracował przez trzy sezony i w tym czasie ściągnął do drużyny m.in. Gyoergy'ego Grozera i Krzysztofa Ignaczaka. Andrzej Kowal (wcześniej jego asystent) dołożył tylko kilka nowych elementów i pilnował, by nie zniszczyć tego, co zostawił poprzednik. Pozostali, jeśli pójdą tym tropem, mają szansę dołączyć do Resovii i Skry, i w następnym sezonie rywalizacja będzie jeszcze ciekawsza. Już teraz w play off byliśmy świadkami kilku pasjonujących pojedynków na światowym poziomie.

W półfinałach zmierzyli się ze sobą: Antonin Rouzier z Grozerem i Mariusz Wlazły z Michałem Łasko. Dogrywka była w finale, gdzie salwy oddawali z jednej strony Wlazły, a z drugiej Grozer. Tak ciekawie do tej pory nie było, a przyszły sezon może być jeszcze lepszy, jeśli tylko uda się pokonać zagrożenie, nadciągające do PlusLigi ze wschodu. Rosjanom dał się skusić Grozer (wcześniej zapewniający, że nigdzie się z Rzeszowa nie wybiera), a propozycje transferowe dostali też Kurek i Winiarski ze Skry. Rosyjskie kluby dysponują środkami, przy których nawet pieniądze dawane przez PGE bledną. Zagrożenie bagatelizuje z kolei Świderski. – Rosja to specyficzny kraj i połowa kontraktu w tamtej lidze to opłata klimatyczna za długie podróże, ciągłe nocowanie w hotelach oraz rozłąkę z rodziną. Można to wytrzymać rok albo dwa, ale nie więcej. Brazylijczyk Dante miał dość i wolał grać w ojczyźnie za mniejsze pieniądze – dodaje.

Giba, kolega Dantego z reprezentacji, grał w Iskrze Odincowo tylko przez rok. Poza tym w Rosji jest limit obcokrajowców i nie dla wszystkich starczy tam miejsca, a kto się nie załapie, będzie szukał drużyny w innych krajach. Do wzięcia pozostanie na pewno kilka gwiazd, a polska liga z ciągle pełnymi trybunami i dobrymi kontraktami płaconymi na czas, będzie atrakcyjna dla najlepszych.

Przez najbliższe kilka lat nikt nie zbuduje takiej dynastii jak klub z Bełchatowa. Skra zaczynała w innych czasach, a jej sukcesu nie byłoby, gdyby nie wielkie pieniądze od koncernu PGE, spokój działaczy, ale też słabość rywali, którzy mieli możliwości i pieniądze, ale brakowało im pomysłu na dobry zespół. Resovii jako pierwszej udało się uniknąć powielania błędów.

W jej zwycięstwie nie ma przypadku, a jedynie podręcznik budowy drużyny, przewertowany od początku do końca. – Przed tym sezonem w Resovii zmieniły się tylko dwa elementy: rozgrywający i środkowy bloku. Reszta składu pozostała ta sama – mówi „Rz" Sebastian Świderski, były reprezentant Polski i trener Farta Kielce. Skra zaczęła dominować, bo pierwsza zbudowała potęgę, ściągnęła do klubu bądź wychowała kilku reprezentantów Polski (Piotra Gruszkę, Michała Winiarskiego, Mariusza Wlazłego) i tylko pilnowała, by zyski kadrowe bilansowały straty. W Polsce mogła mieć każdego. Kiedy karierę zakończył Krzysztof Stelmach, w drużynie od razu pojawił się Bartosz Kurek, wyciągnięty z ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, równolegle przychodzili Marcin Możdżonek czy Daniel Pliński. Gdy polski rynek zrobił się dla niej za mały, sięgała za granicę.

Sport
WADA walczy o zachowanie reputacji. Witold Bańka mówi o fałszywych oskarżeniach
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast