– Klamka zapadła, podjąłem taką decyzję, bo wiem, że nie jestem w stanie przygotować odpowiedniej formy na te imprezy. Tym bardziej że ministerstwo odebrało mi w tym roku stypendium. Zostałem wykluczony z Klubu Londyn 2012 – mówi „Rz" Kołecki, jeden z największych talentów w historii ciężarów.

Do niego wciąż należy rekord świata w podrzucie kat. 94 kg (232 kg) ustanowiony w 2000 r.  Ale potem Kołecki częściej walczył z kontuzjami niż rywalami.

Trzy lata temu w Pekinie zdobył drugie olimpijskie srebro (pierwsze wywalczył w Sydney w 2000 roku). Był dopiero drugim sztangistą, po rosyjskim siłaczu Leonidzie Taranience, który wrócił na pomost po skomplikowanej operacji kręgosłupa i stanął na podium. Po powrocie z Chin leczył obolałe kolano. Przeszedł pięć operacji, rezygnował z kolejnych mistrzostw, ale wierzył, że znów będzie tak jak dawniej.

Teraz, gdy odebrano mu stypendium, przyszło zwątpienie. – Nikt z ministerstwa ze mną nie porozmawiał, nie zadzwonił. Po prostu mnie skreślono – mówi  Kołecki.

– I to w momencie, gdy uzyskałem od lekarzy zgodę na uprawianie sportu. Nie ukrywam, że jest mi przykro, ale jeszcze kiedyś wrócę. W Paryżu nie wystartuję, na Londyn nie zdążę, ale do Rio de Janeiro przygotuję formę na medal. Będę miał dopiero 35 lat – mówi w swoim stylu.