Rzecznik praw obywatelskich prof. Irena Lipowicz powiedziała, że zorganizowanie debaty było konieczne, bo „nietolerancja zaczyna się często żartem, bardzo niewinnie”. – Mamy dużo do nadrobienia, zwłaszcza w edukacji młodego pokolenia i warstwie języka politycznego – powiedziała.
Uczestnicy debaty przypominali, że w przestrzeni publicznej zaistniało ostatnio wiele wypowiedzi, które mogą być przez niektórych odczytywane jako nietolerancyjne. Chodzi m.in. o słowa Lecha Wałęsy o gejach albo ks. Franciszka Longchamps de Bérier o dzieciach poczętych metodą in vitro.
Z wypowiedzi prelegentów wynikało jednak, że z rozumieniem tolerancji wiąże się wiele problemów. Bogusław Chrabota zwrócił uwagę na tzw. paradoks tolerancji. Wiąże się on z pytaniem, czy powinniśmy tolerować również tych, którzy są nietolerancyjni.
Rozwiązać ten paradoks starała się Krystyna Starczewska, dyrektor Społecznego Gimnazjum nr 20 w Warszawie, w którym uczy się wielu młodych uchodźców. – Tolerancja zakłada brak tolerancji dla zachowań, które niszczą podmiotowość i nie szanują drugiego człowieka – mówiła.
Tłumaczyła, że w swojej szkole uczy, że najlepszą drogą do tolerancji jest poznanie drugiego człowieka, a w przypadku sporów między osobami z różnych kręgów kulturowych odwołuje się do wartości uniwersalnych.
Prelegenci nie byli zgodni, czy zestaw takich wartości w ogóle istnieje.
Duże emocje wzbudziła też dyskusja na temat poprawności politycznej. Filozof prof. Stanisław Krajewski nazwał ją „świetnym wynalazkiem”. – Chodzi o to, by nie używać języka obelżywego, bo słowa są również czynami – wywodził.