- Losy tej rodziny dowodzą, że powoli stajemy się społeczeństwem obywatelskim. Gdyby nie bezinteresowne zaangażowanie wielu osób, nie udałoby się jej uratować - podkreśla w rozmowie z ,,Rz" Małgorzata Heller-Kaczmarska, adwokat Szwaków. - Długo żyliśmy w niepewności, dziś jesteśmy bardzo szczęśliwi - dodaje.
Tę historię miała okazję śledzić cała Polska. Dwa lata temu szamotulski sąd odebrał Szwakom nowo narodzoną córkę Różę. Uznał, że rodzice nie poradzą sobie z jej wychowaniem. Powód? Matka jest apatyczna i niezaradna, ojciec stary (miał 62 lata), a w domu panuje bałagan. Po nagłośnieniu sprawy przez media, dziewczynka wróciła do rodziców. Ale było to rozwiązanie czasowe. Do sądu trafił bowiem wniosek o odebranie Szwakom praw do opieki zarówno nad Różą, jak i trojgiem pozostałych dzieci.
W pomoc Szwakom zaangażowali się sąsiedzi, miejcowy proboszcz, gmina, Rzecznik Praw Dziecka. W ciągu kilku miesięcy ich dom w Błotach Wielkich zmienił się nie do poznania. Pracownicy okolicznych firm wybudowali łazienkę, założyli centralne ogrzewanie, załatali dach. A wszystko z pieniędzy wpłacanych przez darczyńców na specjalne konto. - Nie zostaliśmy sami - cieszył się Władysław Szwak.
W sprawie rodziny dwie pozytywne opinie wydali biegli. Wczoraj Szwakowie wreszcie mogli odetchnąć z ulgą. Dzieci pozostaną z nimi, jednak rodzina nadal będzie objęta dozorem kuratora. - Raz w miesiący musi on składać w sądzie raport ze swoich prac. Podobną informację będą sporządzać pracownicy ośrodka pomocy społecznej we Wronkach - wyjaśnia Agnieszka Weichert z biura rzecznika Sądu Okręgowego w Poznaniu.
- Kiedy Szwakom zabrano Różę, wysłaliśmy apel do sądu i prezydenta. Ludzie bardzo chcieli im pomóc. W ciągu pięciu godzin zebraliśmy prawie 300 podpisów. Dziś wszyscy możemy czuć ogromną satysfakcję - podkreśla Jarosław Mikołajczak, sołtys Chojna (w tym właśnie sołectwie położone są Błota Wielkie). - Róża rośnie jak na drożdżach, starsze dzieciaki dobrze się uczą, Natalka śpiewa nawet w chórze, pomaga im rodzina. Czego chcieć więcej? - dodaje.