Liczba zaginionych dzieci od kilku lat systematycznie rośnie. W 2010 r. było ich 3469, rok później – już 4330, czyli o blisko 30 proc. więcej. Ten rok – jak pokazują pierwsze miesiące – może być jeszcze gorszy.
– Małe dzieci, które w zdecydowanej większości odnajdują się w ciągu kilku dni, najczęściej giną z powodu braku dostatecznej opieki ze strony rodziców. W przypadku nastolatków często powodem zaginięcia są ucieczki – mówi „Rz" Grażyna Puchalska z KG Policji.
Dwulatek mieszkający koło Pruszcza Gdańskiego zniknął, gdy rodzina grillowała. Po wielkiej akcji poszukiwań, dziecko wypatrzył pilot policyjnego śmigłowca dwa kilometry od domu.
O ile zdecydowana większość dzieci i nastolatków się odnajduje, to jest kategoria, która nie mieści się w typowych zaginięciach: porwanie, za którym stoi jeden z rodziców. W tym przypadku kontakt z dzieckiem rodzic traci na lata. Takich sytuacji niepokojąco przybywa. – Na taki krok ludzie decydują się w sytuacji eskalacji konfliktu, kiedy po rozstaniu rodzice nie potrafią dojść do porozumienia, przy kim ma zostać dziecko – mówi Zuzanna Ziajko, dyrektor Zespołu Poszukiwań i Identyfikacji Fundacji Itaka.
Fundacja od końca 2009 r. angażuje się w poszukiwania takich dzieci i mediacje między skłóconymi rodzicami. W tym roku otrzymała już 19 zgłoszeń, czyli dwie trzecie stanu z 2011 r. (było ich 28).