Białorusinka Liza, która mieszkała w Warszawie ze swoim partnerem, została zgwałcona w bramie kamienicy przy ul. Żurawiej około godz. 5. nad ranem 25 lutego 2024 r. Kobieta zmarła w szpitalu. Brutalność sprawcy oraz fakt, że przechodnie nie pomogli gwałconej kobiecie, wstrząsnęła opinią publiczną. Policja szybko namierzyła domniemanego sprawcę, 23-letniego mieszkańca Warszawy Doriana S. W mieszkaniu, które zajmował, znaleziono telefon komórkowy zamordowanej dziewczyny, nóż i kominiarkę użytą do przestępstwa. Po śmierci kobiety prokurator zmienił kwalifikację prawną czynu zarzucanego Dorianowi S. na zabójstwo na tle seksualnym i rabunkowym.
Proces mężczyzny ruszył 4 grudnia 2024 r. W pierwszym dniu oskarżony przyznał się do zarzucanego czynu, ale nie przyznał się, że chciał zabić. Potem proces toczył się za zamkniętymi drzwiami. Już w styczniu 2025 r. Sąd Okręgowy wydał wyrok. Dorian S. został skazany na dożywotnie pozbawienie wolności. Sąd zasądził od niego także 200 tys. zł zadośćuczynienia dla bliskich zamordowanej Lisy.
Czytaj więcej
Za gwałt i zabójstwo 25-letniej Białorusinki Lizy, zaatakowanej w zeszłym roku w bramie kamienicy...
Obrońca Doriana S. dostawał pogróżki
Zaraz po wyroku, obrońca skazanego mec. Patryk Wrycza, zapowiedział apelację. Jego zdaniem proces toczył się zbyt szybko i poczytalność Doriana S. w chwili popełnienia przestępstwa nie została zweryfikowana w wystarczający sposób. I ten argument stał się podstawą apelacji.
− Duża część społeczeństwa jest zdania, że nie należy w tej sprawie prowadzić tak szerokiego postępowania dowodowego. Moje zdanie jest przeciwne, bo waga tej sprawy i grożąca oskarżonemu najsurowsza kara dożywotniego pozbawienia wolności wymaga, żeby społeczeństwo miało pewność, że oskarżony faktycznie powinien odpowiadać za swoje czyny przed sądem − mówił Wrycza w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".