Rz: Serial „Anna German" spotkał się z tak świetnym przyjęciem telewidzów, że Rzeszów i Warszawa chcą nazwiskiem piosenkarki nazwać ulicę. Chyba nie tak łatwo przywrócić do życia zapomnianą gwiazdę?
Jacek Wasilewski:
To nie jest kwestia tego, jaka to gwiazda, tylko jak jest opowiedziana jej historia. Historia Anny German została przedstawiona w sposób „kopciuszkowy", więc łatwo się Polakom z tą piosenkarką identyfikować.
Co to znaczy „kopciuszkowy"?
Bohaterka jest dobrą, niewinną osobą, którą spotykają przeciwności losu. Ona z nimi walczy, ma wsparcie rodziny i potrafi przetrwać. To rodzaj zindywidualizowanego „Czasu honoru", czyli także bardzo popularnego serialu o polskich cichociemnych. Takie piękne historie są trochę jak nasza Polska, która wiele razy upadała, ale przetrwała, bo była dobra i – w naszym micie – nie atakowała sąsiadów.