Sukces marszów Sapa tłumaczy także tym, że choć o tych imprezach mało się w mediach mówi, to lokalne struktury cały czas pracują nad ich propagowaniem. – Jest przemyślana kampania środowisk, których nie ma w mediach, my nie uważamy, że jak kogoś nie ma na Facebooku, to on nie istnieje. Wręcz przeciwnie – tłumaczy prezes. Chodzi o środowiska konserwatywne, nierzadko grupujące starszych ludzi, a praktycznie zawsze – wierzących.
Potrzeba pieniędzy
Tegoroczne marsze mają również jak najbardziej konkretny cel: w ich trakcie zbierane są podpisy pod obywatelskim projektem ustawy o bonie wychowawczym. Chodzi o to, by kobiety będące w związkach małżeńskich przez dwa lata po urodzeniu każdego dziecka otrzymywały świadczenie równe najniższej pensji – niezależnie od tego, czy wcześniej pracowały zawodowo czy nie.
Jarosław Kniołek tłumaczy, że choć premier Donald Tusk rok 2013 ogłosił Rokiem Rodziny, władza nie podjęła dostatecznych działań, „które by pozwoliły Polkom na większą liczbę dzieci". – Deklarują, że chcą mieć przeciętnie po 2,8 dziecka, a w rzeczywistości mają 1,3. Dzietność jest u nas katastrofalna. Pod tym względem jesteśmy na 212. miejscu na świecie. Gorzej jest niemal wyłącznie w krajach, gdzie trwają konflikty wojenne – zauważa Kniołek.
Przeciw eutanazji
Ks. Rafał Markowski, rzecznik archidiecezji warszawskiej, mówi, że życie jest wartością wyjątkową, a mimo to pojawiają się tendencje, które są dla niego zagrożeniem, jak np. eutanazja. – Ludzie chcą zaprotestować przeciwko uzurpowaniu sobie przez człowieka prawa do decydowania o życiu za innych. Tak samo z rodziną – uważa.
Podkreśla, że dla dużej części osób rodzina to świętość, naturalne środowisko, w którym uczy się miłości, gdzie nabywa się wartości, „a żyjemy w świecie, gdzie to wszystko jest kwestionowane i podważane". – W marszu pójdą ci, którym na tych wartościach zależy – dodaje rzecznik archidiecezji.