Bruno Duthoit, powołany kilka dni temu na prezesa zarządu Orange Polska, skończył w tym roku 59 lat. Senior? Nic podobnego. – To wybitny specjalista od restrukturyzacji. Tylko ktoś z takim doświadczeniem i wiedzą jak on jest w stanie przeprowadzić w tej firmie potrzebne zmiany. Nazywanie pięćdziesięciolatków seniorami jest po prostu śmieszne. To ludzie w sile wieku – mówi Piotr Wielgomas, prezes agencji doradztwa personalnego Bigram.
Wielgomas w swojej opinii nie jest odosobniony. – Ostatnio w naszym życiu bardzo poprzesuwały się granice wieku. Skoro pierwsze dziecko pojawia się koło trzydziestki i w tym samym czasie wiele osób dostaje swój pierwszy etat, nie możemy się starzeć, mając 50 lat. Starość według nowych definicji zaczyna się dopiero po osiemdziesiątce – mówi prof. Krystyna Iglicka, demograf i rektor Uczelni Łazarskiego.
Nie każdy trafia na bezrobocie
Uważa się, że po pięćdziesiątce pozycja na rynku pracy znacznie słabnie. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w pierwszym półroczu wśród zarejestrowanych bezrobotnych było ich prawie 600 tys. O 15,6 proc. więcej niż w tym samym okresie przed rokiem.
Stąd właśnie wszystkie rządowe i unijne programy wspierania tzw. słabszych grup na rynku pracy trafiają już do pięćdziesięciolatków. – To wynika jednak bardziej ze stereotypów niż z rzeczywistej sytuacji na rynku pracy. Oczywiście nie kwestionuję, że są osoby, które w tym wieku tracą pracę, ale dla znacznej grupy pracowników to szczyt kariery zawodowej – mówi Iwona Cekal z agencji doradztwa personalnego Kienbaum.
Widać to także w statystykach. Ze sporządzanego co kwartał przez Główny Urząd Statystyczny raportu dotyczącego aktywności ekonomicznej ludności widać, że systematycznie zwiększa się liczba pracowników 50+. W drugim kwartale br. w grupie osób między 45. a 60. rokiem życia pracowało aż 68 proc. Polaków. To ewidentny dowód na to, że mitem jest, iż rynek pracy lekką ręką wyrzuca poza nawias pracowników zaawansowanych wiekiem.