Krąg tzw. spadkobierców ustawowych określony w polskim prawie jest o wiele węższy niż na przykład w Niemczech czy we Francji. W efekcie dochodzi do tak bolesnych sytuacji jak ta kiedy spadek po kilkuletnim dziecku, które przeżyło wypadek samochodowy i swych rodziców, ale także wkrótce zmarło, odziedziczyła gmina, a nie opiekująca się nim babcia. Ono samo bowiem testamentu nie mogło napisać.
– Wiadomość o tym zdarzeniu przyspieszyła pracę nad nowelą, która w tym tygodniu wchodzi w życie – mówi „Rz” prof. Maksymilian Pazdan, członek Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego, która nowelę przygotowała.
Dotychczasowe przepisy przewidywały dziedziczenie wnuków po dziadkach, ale nie na odwrót. Rozszerzenie kręgu spadkobierców na dziadków, a w konsekwencji także na wujów i ciotki (gdy ci odejdą wcześniej), wreszcie na pasierbów, ma sprawić, że spadek pozostanie w rodzinie.
– Podoba mi się ta zmiana. To w części powrót do przedwojennego prawa spadkowego – wskazuje adwokat Zygmunt Olchowicz, specjalizujący się w sprawach spadkowych. – Jednocześnie spory spadkowe, które już teraz bywają ostre, mogą się stać jeszcze bardziej zażarte. Gdy nie będzie bliższych krewnych, zaczniemy spotykać w sądzie wujków i ciotki, których wcześniej nie widzieliśmy na oczy – dodaje adwokat. – Nie ma idealnych rozwiązań – replikuje prof. Maksymilian Pazdan.
Dalsi krewni sięgną jednak po spadek dopiero wtedy, gdy nie będzie bliższych. Tymczasem bez zmian pozostawiono dziedziczenie wśród najbliższych: nadal po spadkodawcy schedę obejmują dzieci (a jeżeli nie żyją, to wnuki itd.) i współmałżonek.