Gdy jednostka wydali funkcjonariusza ze służby, musi za niego zapłacić składki do ZUS. To dla komend, zwłaszcza niewielkich, ogromny wydatek. Czasem więc lepiej funkcjonariuszy przetrzymać, aż uzyskają prawa emerytalne.
Kosztowne zwolnienia
– Mamy unikać wystawiania negatywnych opinii. Bardziej opłaca się przetrzymać funkcjonariusza do emerytury, niż go zwolnić – mówi anonimowo kapitan straży pożarnej.
– W 2014 r. i 2015 r. zostało zwolnionych ze służby po 21 funkcjonariuszy bez nabytych praw emerytalnych – mówi ppor. Agnieszka Golias, rzecznik prasowy komendanta głównego Straży Granicznej. Na własną prośbę w tym okresie odeszło odpowiednio 58 i 53 pograniczników.
W ostatnich dwóch latach z BOR zwolniono po jednym funkcjonariuszu. Na własną prośbę odeszło odpowiednio siedmiu (2014 r.) i dziesięciu (2015 r.) borowców. Część z nich przeszła do policji. Ze Straży Pożarnej odeszły w zeszłym roku w sumie 32 osoby. W tej grupie mieszczą się osoby wydalone nie z własnej woli i te, które same chciały odejść.
Jeśli funkcjonariusz nie spełnia warunków do nabycia prawa do świadczeń emerytalnych, czyli nie wysłużył jeszcze 15 lat, od jego uposażenia ze wszystkich przepracowanych na służbie lat trzeba odprowadzić składki na Fundusz Pracy oraz składki rentowe i emerytalne. Jednostka, która go zatrudniała, ma na to 60 dni. Najgorzej, jeśli przyjdzie zwolnić strażaka pod koniec roku budżetowego. W takiej sytuacji nagle trzeba wygospodarować kilkadziesiąt tysięcy złotych.