Takiego zdania jest Sąd Najwyższy, który rozwiał właśnie wątpliwości pierwszego prezesa SN (sygnatura akt: I KZP 26/11). W uzasadnieniu uchwały podjętej w siedmioosobowym składzie zastrzegł jednak, że jawność zewnętrzna nie jest tym samym co prawo uczestnictwa stron w postępowaniu.
– Może być tak, że w posiedzeniu z mocy prawa niejawnym uczestniczą prokurator i oskarżony wraz ze swoim adwokatem – przypominał.
Przyjmując jako regułę powinność publicznego ogłaszania postanowienia wydanego na posiedzeniu zewnętrznie jawnym, uznać trzeba za dopuszczalne zrezygnowanie z tej czynności, gdy mimo takiej możliwości na posiedzeniu nie stawił się ani żaden z uczestników postępowania, ani też żaden postronny obserwator – zastrzega SN. I wyjaśnia, że wymaganie od sądu, by w takiej sytuacji ogłaszał wydane postanowienie, jest mało racjonalne.
Skąd wziął się problem? Niektóre składy nie godziły się na udział publiczności w posiedzeniach. Inne traktowały posiedzenia na równi z rozprawą, która z zasady jest jawna. – Tak być nie może – uznał pierwszy prezes SN i zadał pytanie prawne: czy posiedzenia sądu karnego są jawne zewnętrznie?
SN przesądził: w postępowaniu karnym posiedzenia, na których sąd rozpoznaje sprawy dotyczące bezpośrednio konstytucyjnych praw jednostki, powinny być jawne dla publiczności.