Zainteresowanie urzędem sędziego wśród prawników rośnie. Wystarczy spojrzeć na ogłoszone właśnie konkursy i liczbę stających do nich. W Warszawie np. na osiem etatów w sądach rejonowych zgłosiło się 168 chętnych; do sądu okręgowego w stolicy na 12 wakatów ponad 200 prawników. Kandydaci to nie tylko asystenci i referendarze. Zgłaszają się też coraz częściej adwokaci, radcowie prawni i prokuratorzy. Od roku za sprawą nowelizacji ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa został w niej utworzony zespół do oceniania kandydatów na stanowiska sędziego, a przedstawiciele korporacji, z których pochodzi prawnik, mogą w nim prezentować jego atuty i przekonywać do poparcia właśnie tej kandydatury. Mają głos doradczy. Korporacje korzystają z tej możliwości i twierdzą, że ich obecność w zespole oceniającym zwiększa szanse kandydata na dobrą prezentację.
– Ma być jasno i przejrzyście – tłumaczy „Rz" sędzia Jarema Sawiński, wiceprzewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa. Twierdzi, że bardzo poważnie i solidnie do nowych uprawnień podeszli adwokaci i radcowie.
– Są obecni na każdym posiedzeniu zespołu i nie zdarza się, by poparcie dla swojego kandydata prezentowali z tzw. automatu. Zdarza się nawet, że jako korporacja po wysłuchaniu wszystkich referatów popierają swojego faworyta, przyznają jednak, że był mocniejszy kandydat – mówi „Rz" sędzia J. Sawiński.
– Dzięki temu możemy przedstawić naszych kolegów, ich dorobek zawodowy w sposób bardziej ludzki – mówi Krzysztof Boszko, sekretarz Naczelnej Rady Adwokackiej. – System jest bowiem dość arytmetyczny, przy ocenie kandydata na sędziego zlicza się wyniki z egzaminu, opinie o nim. Jeśli jednak ktoś wykonuje zawód od wielu lat, to wyniki egzaminu przeprowadzanego na zupełnie innych zasadach mogą niewiele powiedzieć – mówi mec. Boszko.
Jego zdaniem w tym systemie łatwiej ocenić referendarza czy asystenta, ponieważ prezes sądu dysponuje szczegółowymi danymi i opiniami dotyczącymi ich pracy.