„Nie będę dawał awansów tym sędziom, którzy kwestionują porządek konstytucyjno-prawny Rzeczypospolitej” – powiedział prezydent Karol Nawrocki i odmówił powołania 46 sędziów. Czy miał do tego prawo?
Brak nominacji osób wskazywanych przez Krajową Radę Sądownictwa ukształtowaną przez ustawę z 2017 r., czyli tzw. neo-KRS, to z jednej strony dobra wiadomość, bo nie powiększa szeregu sędziów, których powołanie jest dotknięte wadą, o której mowa w wyroku ETPC Wałęsa przeciwko Polsce. Pozwoli to ograniczyć krąg osób, których orzeczenia wiązałyby się z koniecznością wypłaty odszkodowań. Z drugiej strony argumentacja przedstawiona przez prezydenta wywraca dotychczasową konstrukcję ustrojową przesuwając w jego kierunku, w sposób sprzeczny z konstytucją, decydowanie o tym, kto może a kto nie może zostać w Polsce sędzią. Z konstytucji wynika, że sędziowie są powoływani, a nie wybierani przez prezydenta. Procedura wyboru toczy się za to przed KRS, na którą prezydent ma wpływ poprzez swojego przedstawiciela w Radzie. Wypaczeniem jest zatem przeprowadzanie w Kancelarii Prezydenta jakiejś nieuregulowanej, pozaustawowej i niekontrolowanej przez nikogo weryfikacji przedstawionych przez KRS kandydatów na sędziów.