Reklama

Była prezes „Iustitii” i „Themis” Irena Kamińska: Martwi mnie stan wymiaru sprawiedliwości

Nowy minister sprawiedliwości próbuje wiele rzeczy zmienić i mam nadzieję, że działania nabiorą szybszego – dla całego środowiska – tempa. Ma jednak trudne zadanie. Zapytałam go, czy wie, co robi, ale to człowiek całkowicie pozbawiony lęku, jeśli uwierzył w jakąś ideę. Zaryzykował wszystkim – mówi Irena Kamińska, sędzia NSA w stanie spoczynku, b. prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, jedna z członków założycieli Stowarzyszenia Sędziów „Themis” i jego prezes honorowy, członek KRS w latach 1998–2002.

Publikacja: 26.08.2025 05:03

Sędzia NSA w stanie spoczynku Irena Kamińska

Sędzia NSA w stanie spoczynku Irena Kamińska

Foto: PAP/Rafał Guz

Jak pani widzi zamianę Adama Bodnara na urzędzie ministra sprawiedliwości na Waldemara Żurka?

Bardzo sobie cenię Adama Bodnara i uważam, że – wbrew powszechnemu przekonaniu – sporo rzeczy zostało jednak zrobione. Może był zbyt ostrożny w swoich działaniach jako profesor i były rzecznik praw obywatelskich. Trochę mu jednak ciążyła litera prawa. Dla niego była ważniejsza.

Minister Waldemar Żurek idzie jak taran…

Myślę, że nie jak taran. Cały ten system został tak specjalnie stworzony i zabetonowany, żeby nie dało się go zmienić w oparciu o obowiązujące przepisy. Ale drogowskazem powinna być konstytucja, a nie sprzeczne z nią ustawy. Nowy minister próbuje wiele rzeczy zmienić i mam nadzieję, że działania nabiorą szybszego tempa dla całego środowiska. Ma jednak trudne zadanie. Zapytałam go, czy wie, co robi, ale to człowiek całkowicie pozbawiony lęku, jeśli uwierzył w jakąś ideę. Zaryzykował wszystkim. Jeżeli nawet uda mu się zrobić połowę tego, co doradzał Adamowi Bodnarowi, to będzie wielki sukces. Wszyscy trzymamy za niego kciuki i zawsze pomożemy, jeśli będzie taka potrzeba. Ciągle pomimo zmiany miejsca, jest jednym z nas.

Czytaj więcej

Ewa Szadkowska: Czy minister Żurek idzie na rympał?

Co pani sądzi o najnowszym pomyśle ministra Waldemara Żurka, czyli o przywróceniu starego KRS?

Nie da się naprawić praworządności tak zepsutej całkowicie zgodnie ze wszystkimi zasadami. Nadrzędną jest konstytucja i ona jest decydująca. Ten pomysł nie jest niezgodny z konstytucją.

Czytaj więcej

Plan ministra Żurka na reaktywację KRS. Konstytucjonalista: nielegalne działanie
Reklama
Reklama

A co by pani zrobiła z obecną Krajową Radą Sądownictwa? Odcięłaby pani im dofinansowanie?

W 2023 r. została podjęta uchwała sejmowa, że sędziowie – członkowie neo-KRS – zostali wybrani z rażącym naruszeniem konstytucji, a ukształtowanie obecnej KRS jest sprzeczne z ustawą zasadniczą. Wydawało mi się, że po tych słowach pójdą jakieś czyny i coś zostanie zrobione. Tymczasem nic się nie zadziało. Wszyscy chodzili do tego neo-KRS, wszyscy z nim tam różne rzeczy pisali i uprawiali, i tak dalej. Jest zasada legalizmu, wyrażona w artykule siódmym konstytucji. Ta stanowi, że władze publiczne powinny działać na podstawie i w granicach prawa. Ponieważ najwyższym prawem jest konstytucja, to jeżeli powołanie neo-KRS jest sprzeczne z konstytucją, to ona nie działa w granicach prawa i w zakresie swoich kompetencji. Moim zdaniem tym członkom neo-KRS nie należą się ani diety, ani zwrot wydatków, bo to wszystko jest po prostu nielegalne. Państwo nie powinno za to płacić, prezesi sądów powinni dać im normalny przydział spraw, bo ich wyjazdy do Warszawy są niczym nieuprawnione. Poza tym bywa tak, że ktoś bierze te diety, pomimo że siedzi w domu, a jak musi wyjść na chwilę od komputera, to żona głosuje online za niego.

Co pani myśli o tym, co dzieje się w sądach?

Nie ukrywam, że czasami dopada mnie poczucie grozy. Zwłaszcza kiedy słucham ważnych polityków mówiących o tym, co powinno robić się z sędziami. Martwi mnie stan wymiaru sprawiedliwości – jakby coraz gorszy. Jak się na to patrzy oczyma obywatela, to można mieć poczucie beznadziejności i zagrożenia. Przecież, zgodnie z zapisem konstytucji, obywatel ma prawo do rozpoznania jego sprawy przez niezawisły, bezstronny sąd i bez nieuzasadnionej zwłoki. W wielu sprawach żaden z tych warunków nie zostaje spełniony. Nie można mówić o bezstronnym sądzie np. przy rozpoznawaniu protestów wyborczych, jeżeli osoba pełniąca obowiązki pierwszego prezesa Sądu Najwyższego mówi wyraźnie, że w jej interesie nie leży wygrana kandydata, który kwestionuje jej status. Protesty rozpoznają ludzie, którzy są w identycznej jak ona sytuacji. W sądach powszechnych czas rozpoznania sprawy znacznie się przez ostatnie lata wydłużył. A przecież obywatela nie interesują spory ustrojowe, obciążenia sędziów i wszystkie te problemy, z którymi się od lat borykamy. Każda zwłoka jest dla niego nieuzasadniona. I ma rację. Państwo – co zresztą wynika z orzecznictwa trybunałów europejskich – tak powinno zorganizować działania swoich organów sądowniczych, aby prawo do rozpoznania sprawy w rozsądnym terminie było realizowane.

Czytaj więcej

Sędzia z tzw. afery hejterskiej zawieszony. „Wykonywał zygzakowate przejazdy"

A podział w środowisku sędziowskim? Martwi panią?

Jest bardzo niebezpieczny. Sędziowie nieprawidłowo powołani stanowią już około jednej trzeciej całego stanu sędziowskiego. Wielu z nich nie dostałoby się do sądu, nie znalazłoby się w sądzie wyższej instancji, bo po prostu inni sędziowie byli od nich lepsi i w starciu z nimi nie wygraliby konkursów przed prawdziwą KRS. Bardzo wielu tych sędziów uważa, że nie zrobili nic złego, wszystko im się należy i tak ma zostać. Sędziowie, którzy nie startowali przed neo-KRS, mogą mieć z kolei poczucie krzywdy. Tym bardziej, że sytuacja, jaka jest, każdy widzi, a samo rozwiązanie tego problemu wydaje się być coraz trudniejsze. Osiem czy 10 lat w karierze sędziowskiej to jest bardzo dużo i tego czasu nikt tym ludziom nie zwróci. Wszyscy ci, którzy nie startowali przed neo-KRS z poczucia legalizmu i przyzwoitości, widzą, że naganne postępowanie zostaje nagrodzone. To nie jest dobra refleksja.

W 2018 r., jako bardzo aktywna sędzia, zabierająca głos w publicznej dyskusji o wymiarze sprawiedliwości, przeszła pani w stan spoczynku. Brakuje tego działania?

Aż nie chce mi się wierzyć, że było to tak dawno. Nie oznacza to jednak, że zupełnie przestały mnie interesować problemy wymiaru sprawiedliwości. Działam aktywnie w Stowarzyszeniu Sędziów „Themis” oraz Fundacji Dom Sędziego Seniora. W fundacji został stworzony fundusz pomocy, dzięki któremu pomagaliśmy finansowo sędziom, którym za czasów ministra Ziobry zabrano część wynagrodzenia. Był to rodzaj represji, tak jak toczące się przeciwko sędziom walczącym o praworządność postępowania dyscyplinarne. Wypłacaliśmy tym sędziom zabraną część wynagrodzenia, przy czym te kwoty zostały zwrócone fundacji w momencie, w którym sędziowie otrzymali należne im uposażenia.

Czyli napracowaliście się na darmo…

Absolutnie nie. Stan, o jakim mówię, trwał wiele miesięcy i ta pomoc była niezwykle przydatna. To było działanie bardzo ważne, bo żaden z prześladowanych sędziów nie pomyślał, że jest sam, że nie ma środków na pokrycie potrzeb rodziny. Wiedział, że środowisko go wspiera.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Przedstawiciel prezydenta o pomyśle resortu Żurka: absurdalna koncepcja

Rozstanie z zawodem było trudne?

Kochałam to, co robiłam. Kiedy zbliżała się ostatnia sesja, to coraz bardziej narastała we mnie świadomość, że ten urząd jest wyjątkowy. Wiąże się z nim wyjątkowe poczucie odpowiedzialności za los ludzi, którzy stają przed sądem. Przeszłam w stan spoczynku na własne życzenie. Wówczas okazało się, że istnieje też życie pozasądowe – i że ono też jest bardzo interesujące.

Pani słowa o żądaniu zemsty za lata rządów PiS są dziś aktualne? Przed laty wywołały spore zamieszanie…

Ja nigdy nie żądałam zemsty w takim znaczeniu, jak mi to przypisywano. Proszę pamiętać, że to był bardzo trudny czas. Słowa o zemście, o pragnieniu zemsty, powtórzyłam za panią profesor… która użyła ich, mówiąc o społecznych odczuciach związanych z rządami PiS. Niektóre prawicowe media próbowały potem tę kolejność odwrócić, żebym to ja była bardziej winna, ale w mojej sytuacji nie ma to większego znaczenia. Sędzia powinien ważyć każde słowo. Dzień był szczególny. Prezydent Paweł Adamowicz leżał w szpitalu i walczył o życie. Krótko przed moim wystąpieniem dotarła do nas na konferencji wiadomość o jego śmierci. Byłam pod wrażeniem tej informacji – wszyscy byliśmy.

Mówiłam także wówczas, że wszelkie zmiany nie mogą odbywać się według zasady „oko za oko, ząb za ząb”. Że wszystko musi być w zgodzie z konstytucją i nie możemy się zachowywać jak PiS, bo nie będziemy wtedy od nich lepsi. Oczywiście ta część wypowiedzi nigdzie nie była przywoływana. Ja zawsze w środowisku uchodziłam bardziej za gołębia niż za jastrzębia. Nie wzywałam sędziów do strajku. Zawsze uważałam, że trzeba wiele rzeczy negocjować, że walka o praworządność, niezależność – to jednak wynik rozmów, a nie jakichś siłowych rozwiązań. Zwracali się do mnie w tym czasie znajomi, którzy mówili, że w telewizji publicznej jestem pokazywana na zmianę z Donaldem Tuskiem. Źle to znosiłam. Uratował mnie telefon od znajomego profesora. Potem odezwali się inni, którzy byli na konferencji i słyszeli, co mówiłam. To bardzo pomogło.

A dyscyplinarka była czy nie?

Postępowanie nigdy nie toczyło się na zasadzie dyscyplinarki. Rzecznik wszczął postępowanie wyjaśniające. Zapoznano się z całością mojej wypowiedzi. Jasno z niej wynikała intencja i to postępowanie zostało umorzone na tym etapie. Oczywiście wypowiedź była niefortunna i nie powinnam była użyć takiego określenia, nawet powtarzając je za kimś.

Czytaj więcej

Uchwałą Sejmu w neo-KRS. Żurek rozważa reaktywowanie starej KRS
Reklama
Reklama

Pani sędzio, a jak to jest z tą kastą sędziowską?

Kiedy ja powiedziałam te słowa? Dawno temu. Nie użyłabym teraz tego określenia, dlatego że też zmieniło się moje przekonanie co do stanu sędziowskiego. Wtedy słowo „kasta” znowu zostało źle użyte. Ale ja naprawdę wtedy, stając przed tym tysiącem ludzi, którzy byli zebrani na kongresie, uważałam, że jesteśmy nadzwyczajni. W tym czasie przychodzili kolejni ministrowie, którzy mieli swoje plany wobec wymiaru sprawiedliwości. Nikt nie kontynuował tego, co zaczął poprzednik. Każdy minister – a było ich bardzo wielu – miał własną wizję, którą zaczynał realizować. Nieustająca reforma trwała 20 lat. Wszystko to nie trzymało się kupy. Tylko my wtedy – nie politycy, a sędziowie – staraliśmy się jakoś ten chaos ogarnąć. Każdy pracował, ile tylko mógł, często ponad siły – i to było naprawdę działanie dla dobra państwa, dla dobra obywateli. I dlatego uważałam, że jesteśmy nadzwyczajni.

Oczywiście powiedziałam to nie tymi słowami, ale znowu – w dalszej części wypowiedzi – powiedziałam to samo, co mówię teraz. Od tamtego czasu wiele rzeczy się zmieniło i moje dobre wyobrażenie o stanie sędziowskim też się nieco zmieniło. Nie jesteśmy nadzwyczajni. Jesteśmy jak cała reszta społeczeństwa – czyli bardzo różni. I są wśród nas ludzie, którzy nigdy nie powinni dostać się do stanu sędziowskiego. Można by sporządzić długą listę.

O kogo konkretnie chodzi?

Wystarczy wymienić choćby twórców i uczestników afery hejterskiej czy prezesa sądu, który za nic ma uchwały sędziów.

Jak pani widzi zamianę Adama Bodnara na urzędzie ministra sprawiedliwości na Waldemara Żurka?

Bardzo sobie cenię Adama Bodnara i uważam, że – wbrew powszechnemu przekonaniu – sporo rzeczy zostało jednak zrobione. Może był zbyt ostrożny w swoich działaniach jako profesor i były rzecznik praw obywatelskich. Trochę mu jednak ciążyła litera prawa. Dla niego była ważniejsza.

Pozostało jeszcze 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Matura i egzamin ósmoklasisty
Nadchodzi najpoważniejsza zmiana w polskiej ortografii od kilkudziesięciu lat
Nieruchomości
Sąd Najwyższy wydał ważny wyrok ws. zasiedzenia służebności przesyłu
Dobra osobiste
Dziennikarka TVP ofiarą pomówień wspomaganych przez AI. Jak walczyć z oczernianiem?
Zawody prawnicze
Nowość w aplikacji mObywatel. Przyda się nie tylko komornikom
Matura i egzamin ósmoklasisty
CKE podała terminy egzaminów w 2026 roku. Zmieni się też harmonogram ferii
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama