Złamanie konstytucji, zamach na praworządność, siłowe przejęcie konstytucyjnego organu – tak wielu, a w zasadzie większość prawników opisywało „reformę” KRS przeforsowaną przez poprzednią ekipę rządzącą. Jej efektem było przerwanie indywidualnych kadencji członków ówczesnej Rady i powołanie – wedle nowych zasad i przez polityków – nowego składu, rekrutującego się w dużej mierze z osób towarzysko czy zawodowo powiązanych z obozem władzy. Skutki wszyscy znamy i odczuwamy: to rzesza neosędziów w sądach, podważanie wyroków, które wydali i coraz to nowe orzeczenia europejskich trybunałów kwestionujące status obecnej KRS.
Czytaj więcej
Wierzę w Waldemara Żurka. Udowodnił, że pewne działania można zrealizować w kilka dni. Rozliczeni...
Co orzekł ETPC w sprawie przerwania kadencji Waldemara Żurka w KRS?
Jeden z wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, z 2022 r., bezpośrednio dotyczył Waldemara Żurka, wówczas sędziego i bodaj najbardziej zagorzałego krytyka zmian w wymiarze sprawiedliwości dokonywanych przez PiS. Zdaniem Trybunału w Strasburgu jego kadencję jako członka KRS przerwano bezprawnie.
ETPC przyznał Żurkowi zadośćuczynienie, ale gotowej recepty na naprawienie owego bezprawia nie podał.
Dziś, trzy lata później (i ponad siedem lat po „zreformowaniu” Krajowej Rady Sądownictwa), „zniknięcie” neo-KRS za pomocą uchwały Sejmu jawi się jako pomysł wręcz z kosmosu, o trudnych do oszacowania skutkach dla wymiaru sprawiedliwości. A właśnie taka koncepcja, wedle informacji „Rzeczpospolitej”, jest rozważana w najwyższych kręgach obecnej władzy.