Na czele resortu sprawiedliwości stanął Waldemar Żurek, zastępując Adama Bodnara. Premier, żegnając tego drugiego, mówił, że wykonał on dzieło gigantyczne i zawsze będzie kojarzył mu się z wiernością konstytucji i przestrzeganiem prawa. Jak pan zapamięta ministra Adama Bodnara?
Zapamiętam go jako osobę, która podjęła się ogromnego wyzwania, odbudowania wymiaru sprawiedliwości po ośmiu latach dewastacji. Spodziewaliśmy się twardych i energicznych posunięć. Minister Bodnar miał swoją koncepcję przywracania praworządności, ale w moim przekonaniu nie była ona wystarczająco dynamiczna i nie dawała gwarancji tego, że jak przyjdą złe czasy, to będziemy silniejsi i dobrze na nie przygotowani. Krótko mówiąc, chciałoby się, żeby było zrobione już dużo więcej.
Czytaj więcej
Uregulowanie statusu tzw. neosędziów, uzdrowienie Krajowej Rady Sądownictwa i Trybunału Konstytuc...
Ponad 40 stron z wymienionymi działaniami resortu liczy swoisty raport końcowy Adama Bodnara. Czy może pan wymienić, ot tak, trzy sukcesy ministra sprawiedliwości Adama Bodnara?
Bezsprzecznie jest to doprowadzenie do wypłacenia pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. Dla obywateli jest to niezmiernie ważne, bowiem te znaczące środki, które były zamrożone, można wykorzystać na rozwój kraju. Drugim sukcesem jest przystąpienie do Prokuratury Europejskiej. Minister podjął w tej sprawie słuszną i oczywistą decyzję. Sukces numer trzy?
Może pomogę. Powołanie komisji kodyfikacyjnych przy resorcie sprawiedliwości?
Rzeczywiście to bardzo ważna sprawa, ale przy powoływaniu komisji kodyfikacyjnych oczekiwaliśmy rzeczy wielkich. Jako przewodniczący komisji żałuję, że wypracowany przez nas projekt, który ma przywrócić praworządność, leży od miesięcy w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Czy nie uważa pan, że sukcesem Adama Bodnara było też usunięcie ze stanowisk najbardziej skompromitowanych i dyspozycyjnych wobec poprzedniej władzy prezesów sądów?
Nie uważam tak. To byłby sukces, gdyby doszło do tego w pierwszych dwóch, trzech miesiącach jego urzędowania. A mamy sytuację, kiedy minister Żurek po kilkunastu miesiącach od zmiany władzy musiał odwołać prawie pięćdziesięciu prezesów i wiceprezesów sądów. To osoby, które intencjonalnie łamały konstytucję i jednocześnie reprezentowały państwo polskie. Nie trzeba było poszukiwać jakichś rozbudowanych uzasadnień, żeby ich odwołać. Przez kilkanaście miesięcy słyszeliśmy, że w Ministerstwie Sprawiedliwości pracują neosędziowie albo osoby, które podpisały się pod listami poparcia członków neo-KRS, że rzecznicy dyscyplinarni sędziów, którzy niszczyli polskie sądownictwo, nadal są na swoich stanowiskach, a ponad czterdziestu neosędziów do tej pory pełni funkcje regionalnych rzeczników dyscyplinarnych.