Prawo europejskie powinno mieć prymat nad prawem krajowym, a nie dominować nad nim. Tak powiedział pan podczas niedawnego wykładu na Uniwersytecie Gdańskim. Mogłoby to pewnie drażnić niektórych polityków, którzy w czasie niedawnej kampanii wyborczej w Polsce wspominali, że oddajemy Unii naszą suwerenność. Co w praktyce ten prymat oznacza?
Trzeba pamiętać, po co w ogóle powstała Unia Europejska: wspólne cele, które nas łączą, są ważniejsze od tego, co nas dzieli. Ta zasada dotyczy także unijnego prawa. Prymat, o którym wspomniałem, oznacza, że prawo Unii, przyjęte wspólnie przez wszystkie państwa, powinno korzystać z pierwszeństwa wobec przepisów przyjmowanych jednostronnie przez kraje członkowskie. Mówimy o pierwszeństwie w procesie stosowania tak, aby prawu Unii zapewnić skuteczność i jednolitość we wszystkich państwach Unii.
Gdy jakieś państwo staje się członkiem Unii, oznacza to jego zgodę na przyjęcie unijnego prawa, tworzonego zgodnie z unijnymi traktatami, będącymi unijną konstytucją. Gdyby któryś kraj chciał, na przykład pod hasłem zachowania własnej suwerenności, respektować tylko swoje krajowe prawo, oznaczałoby to dla niego wyjście z Unii. Trzeba pamiętać, że unijne prawo jest tworzone przez instytucje wybrane demokratycznie, takie jak Parlament Europejski, Rada Unii Europejskiej czy Komisja Europejska. Wpływ na ich skład mają przecież obywatele wszystkich krajów UE. A te wspólne przepisy służą wspólnym celom, do których została powołana Unia. Oczywiście każdy kraj tworzy własne prawo, ale gdy pojawia się sprzeczność z prawem Unii, to właśnie to ostatnie korzysta z pierwszeństwa.
Czytaj więcej
Koen Lenaerts, dotychczasowy prezes Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej sprawujący tę fun...
Przed TSUE toczyło się w 2024 roku 1206 spraw, z czego 920 nowych. To rekordowy wynik. Czy to oznacza, że z prawem unijnym jest jakiś problem, skoro na tle jego interpretacji jest tyle sporów?