Telefon głuchy na argumenty - dla "Rzecz o Prawie" Beata Mik

Sporów prawnych nie da się wyrzucić na zbitą twarz ani zakazać.

Aktualizacja: 27.08.2017 08:07 Publikacja: 27.08.2017 07:30

Telefon głuchy na argumenty - dla "Rzecz o Prawie" Beata Mik

Foto: Fotolia.com

Udręczona lipcową zawieruchą, w środku wakacji postanowiłam powstrzymać się od publicznego – jak to subtelnie ujął jeden z przywódców polskich dusz – darcia japy. Nie, żebym nagle straciła zainteresowanie procesami w systemie prawa czy na jego rubieżach. Po prostu przestraszyłam się. Zwłaszcza tarczowych pił ścigających drukarzy. Gdy się rozpędzą, mogą trafić poza cel, jeżeli nie od razu zdekoncentrować. A ginąć na razie się nie chce.

Niestety, znów nie wytrzymałam. Stało się to dokładnie 2 sierpnia, kiedy przeczytałam relacje prasowe o rozstrzygnięciu Sądu Najwyższego w sprawie o sygn. II KK 313/17, a także kruczkach prawnych, jakie latami wykluwały się w szczelinach tzw. idealnego zbiegu czynów karalnych w rozumieniu art. 8 kodeksu karnego skarbowego. W pierwszym przypadku uderzyły mnie wypowiedzi kilku utytułowanych prawników z grona, za którym poszłabym w ogień. Jeśli je porównać z tym, co naprawdę dzień wcześniej ogłosił SN podczas jawnego przecież posiedzenia, okazują się nie na temat. W drugim przypadku wręcz zmroziła mnie chwacka opinia pewnego nieprawnika przy władzy, który – co akurat u niego nie należy do rzadkości – przeszedł do porządku nad zawiłościami interpretacji skutków wspomnianego zbiegu, zignorował trzypokoleniowy spór wokół tej instytucji prawnej w orzecznictwie sądowym i doktrynie, po czym jak gdyby nigdy nic wygarnął SN, że w 2008 r. orzekł inaczej niż w uchwale wykładniczej z 24 stycznia 2013 r., I KZP 19/12 (OSNKW 2013, z. 2, poz. 2013), na korzyść sprawców przestępstw podatkowych w postaci karuzel VAT.

Dla osobistego spokoju zastrzegam, że niniejszy tekst powstał przed 12 sierpnia, to znaczy przed wejściem w życie niezawetowanej nowelizacji prawa o ustroju sądów powszechnych (dalej: u.s.p.) oraz kilku innych ustaw (DzU z 2017 r. poz. 1452), w tym ustawy – Prawo o prokuraturze (dalej: u.p.p.). Posuwam się do tego z obawy przed dodanym § 6 w art. 43 u.p.p. Dzięki niemu Krajowa Rada Prokuratorów przy Prokuratorze Generalnym będzie mogła uchwalić nowy zbiór zasad etyki zawodowej prokuratorów i czuwać nad jego przestrzeganiem, choć in statu nascendi została pomyślana wyłącznie jako ciało dekoracyjno-opiniodawcze. Na domiar złego w pierwszej kadencji egzystujące w składzie zupełnie niedemokratycznym, bo z nadania prokuratora generalnego, nie zaś wybranym przez środowisko prokuratorskie. Wszak niedawno pisano w gazetach o zamiarach przekucia zbioru w narzędzie ukracające obecność prokuratorów w mediach (zob. np. A. Łukaszewicz, „Powstaje nowy kodeks etyki prokuratorów", „Rzeczpospolita" z 15 marca 2017 r.). Zanim się wytłumaczy, że uchwała takiego body, w dodatku ustalająca regułę contra legem nikogo nie wiąże, może przyjdzie stracić wiele miesięcy na potyczki z rzecznikami dyscyplinarnymi. No, ale do rzeczy.

SN tylko stwierdził zawieszenie

Jak wiadomo, w głośnej sprawie II KK 313/17, której przedmiot w rozważanym aspekcie jest nieistotny, 1 sierpnia SN wydał postanowienie z podstawą w art. 86 ust. 1 ustawy z 30 listopada 2016 r. o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym (DzU z 2016 r., poz. 2072; dalej: u.o.t.p.t.k.). Przepis ten stanowi, że wszczęcie postępowania przed TK powoduje zawieszenie postępowań przed organami, które prowadzą spór kompetencyjny. Nawiązuje do poprzedniej jednostki redakcyjnej (art. 85 u.o.t.p.t.k.),rozwijającej unormowanie art. 189 konstytucji i objaśniającej, kiedy mamy do czynienia z tego rodzaju sporem, pozytywnym lub negatywnym, pomiędzy co najmniej dwoma centralnymi konstytucyjnymi organami państwa. Zasadniczy problem tkwi zatem w ustaleniu, na czym polega zaprogramowane w pierwszym z wymienionych przepisów „spowodowanie" zawieszenia postępowań, które prowadzą organy pozostające w sporze pozytywnym, kiedy to każdy z tych organów czuje się umocowany do orzeczenia w tej samej sprawie.

Wsłuchajmy się teraz, co w tej kwestii powiedział SN. Otóż wbrew temu, co mu się imputuje, nie postanowił zawiesić postępowania kasacyjnego, lecz stwierdzić jego zawieszenie. Eo ipse na pewno nie wypowiedział się co do istnienia bądź nieistnienia sporu, uznając, że w świetle art. 86 ust. 1 u.o.t.p.t.k. liczy się sam fakt wszczęcia postępowania trybunalskiego. Jakkolwiek nie znam jeszcze pisemnych motywów postanowienia, idę o zakład, że musiał z owego przepisu wyinterpretować normę, w myśl której, w razie wszczęcia tegoż postępowania skutek zawieszenia postępowania kasacyjnego następuje ex lege, bez względu na zasadność wniosku inicjującego pierwsze z nich. Zapewne dlatego poprzestał na stwierdzeniu efektu zawieszającego, wydając orzeczenie o charakterze formalno-deklaratoryjnym, a nie merytoryczno-konstytutywnym. Gdyby było inaczej, zawiesiłby postępowanie kasacyjne „własnoręcznie". W żadnej zresztą konfiguracji nie mógłby zignorować dyspozycji art. 86 ust. 1 u.o.t.p.t.k., gdyż nie jest uprawniony do antycypacji wyniku postępowania leżącego w gestii TK. I tego nie zrobił. Nie orzekł również odmiennie niż skład poszerzony w uchwale z 31 maja 2017 r., I KZP 4/17 (OSNKW 2017, z. 7, poz. 37), zapadłej w trybie art. 59 ustawy z 23 listopada 2002 r. o Sądzie Najwyższym (DzU z 2016 r., poz. 1254, z późn. zm.; dalej: u.s.n.). Ten judykat, mimo iż zrodziło go postępowanie karne w tej samej sprawie, koncentrował się bowiem na innym zagadnieniu prawnym, mianowicie na karnoprocesowych skutkach zastosowania prawa łaski przed datą prawomocności wyroku skazującego. Wniosek? Przed przystąpieniem do komentowania orzeczeń sądowych wypada zorientować się, o czym one traktują oraz czym są motywowane.

Zostawmy prawo prawnikom

Co się natomiast tyczy drugiego incydentu, warto przypomnieć tezę abstrakcyjnej uchwały I KZP 19/12 składu siedmiu sędziów SN, który to skład orzekał na podstawie art. 60 u.s.n., z inicjatywy pierwszego prezesa. Brzmi ona następująco: „Reguły wyłączania wielości ocen mają zastosowanie jedynie w wypadku zbiegu przepisów ustawy, natomiast nie stosuje się ich w razie idealnego zbiegu czynów zabronionych, o którym mowa w art. 8 § 1 k.k.s.". Przesądza o samoistnym bycie figury prawnej przyjmującej, że jeżeli dany czyn podpada jednocześnie pod przepisy, które opisują typ przestępstwa powszechnego oraz przestępstwa skarbowego lub wykroczenia skarbowego, stosuje się wszystkie te przepisy, tak jakby sprawca popełnił dwa lub więcej czynów. Innymi słowy, w art. 8 § 1 k.k.s. jest wkomponowana fikcja wieloczynowości, ponieważ przepis ten, o ile w konkretnym stanie faktycznym wchodzi w rachubę, nie pozwala „oszlifować" ocenianego zachowania regułami typowymi dla identyfikacji kumulatywnego, a zarazem rzeczywistego zbiegu przepisów ustawy w sensie art. 11 § 2 k.k. i art. 7 § 1 k.k.s. Przeto regułami: specjalności (lex specialis derogat legi generali), konsumpcji (lex consumens derogat legi consumptae) oraz subsydiarności (lex primaria derogat legi subsidiariae). Reguły te oddziałują jedynie na wcześniejszym etapie, przy oddzielnym ustalaniu przepisów prawa karnego powszechnego i skarbowego, które oddają zawartość kryminalną danego czynu w kontekście obu tych gałęzi szeroko pojmowanego prawa karnego. Przekładając tę abrakadabrę na język komunikatywny dla każdego obywatela, dość posłużyć się przykładem czynu zabronionego o znamionach podrobienia faktury VAT. Artykuł 8 § 1 k.k.s. sprawia, że uznaje się go za dwa czyny: przestępstwo określone – zależnie od dalszych szczegółów – w art. 270a § 1–3 k.k. albo w art. 277a § 1–2 k.k. oraz przestępstwo skarbowe stypizowane – w następstwie rywalizacji fiskusa z Temidą – w art. 62 § 2 bądź 2a k.k.s. Gdyby nie ten przepis, delikt wywoływałby konsekwencje tylko wskazanego przestępstwa skarbowego, gdyż kwalifikację z zakresu prawa karnego powszechnego eliminowałaby reguła specjalności.

Nie ulega wątpliwości, że problematyka tak postrzeganego idealnego zbiegu czynów karalnych należy do najtrudniejszych zarówno w teorii prawa, jak i w praktyce wymiaru sprawiedliwości oraz organów ścigania. Komplikuje ją już dyspozycja art. 8 § 2 k.k.s. oraz „poprzedników" tego przepisu, w której pisze się o zbiegających się przepisach, a nie czynach. W rezultacie porządkująca tę problematykę uchwała SN spotkała się z kilkoma głosami krytycznymi. Mnie ona przekonuje. Mało tego, uważam ją za jedno z największych osiągnięć w mojej karierze zawodowej. Tyle że prezentując taki pogląd, rozumiem, o czym mówię. W przeciwieństwie do VIP cenzurującego orzeczenie oparte na poglądzie, że zbieg idealny to szczególny rodzaj zbiegu przepisów karnych. Znam wszakże genezę i teoretycznoprawne korzenie spornej instytucji, chwilę jej zawitania w systemie prawa krajowego, przemawiające za tym racje oraz argumenty skazujące ją na banicję albo na bezustanne niedomówienia. Zmagałam się z nią bezpośrednio w dwóch reżimach fiskalnokarnych: zaprowadzonym ustawą karną skarbową z 1971 r. oraz aktualnym. Traf wreszcie chciał, że począwszy od połowy asesury, siedem lat pełniłam służbę w jednostce organizacyjnej prokuratury zajmującej się sprawami o przestępstwa skarbowe z terenu całego miasta Łodzi. Od tego czasu wiem, że przepisów generujących idealne zbiegi czynów karalnych, do których zalicza się nie tylko art. 8 § 1 k.k.s., ale i art. 10 § 1 k.w. (o analogicznym zbiegu przestępstwa z wykroczeniem w prawie karnym powszechnym), nie analizuje się pod kątem surowości czy łagodności konsekwencji. Aby nie popaść w nieuprzejmość, zakończę ten wątek apelem do przywołanego cenzora judykatury SN. Panie wiceministrze, litości, sporów prawnych nie da się wyrzucić na zbitą twarz ani zakazać. Lepiej więc prawo zostawić prawnikom.

Nie strasz, to cię nie przestraszą

Podobne zjawisko – nazwijmy je umownie „syndromem głuchego telefonu" – wystąpiło ostatnio w praktyce służb dyscyplinarnych prokuratora generalnego. Powszechnie znane są kazusy wdrażania postępowań wyjaśniających, czyli poprzedzających wszczęcie postępowania dyscyplinarnego, przeciwko prokuratorom publikującym swoje prawnicze refleksje w fachowych czasopismach lub na stronach prawnych poczytnych dzienników. Delikwentów, nie wyłączając poczynających sobie w stanie spoczynku, pyta się przewrotnie, czy przed publikacją wykonali obowiązek przewidziany w art. 103 § 4 u.p.p. Niczym policmajster urzędasa w starym dowcipie: azali przestał pan już brać łapówki? Następnie zaś próbuje się ich łapać za każde słówko. Przypomnijmy, że przepis ów nakazuje prokuratorowi, by o zamiarze podjęcia dodatkowego zatrudnienia, a także o podjęciu innego zajęcia lub sposobu zarobkowania (w każdym wypadku – w dozwolonym zakresie), zawiadamiał właściwego prokuratora przełożonego. Stosownie natomiast do art. 103 § 6 u.p.p., adresat zawiadomienia w terminie 14 dni zgłasza sprzeciw wobec podjęcia lub kontynuowania przez prokuratora dodatkowego zatrudnienia, innego zajęcia lub sposobu zarobkowania, jeżeli uzna, że przeszkadza ono w pełnieniu obowiązków służbowych, przynosi ujmę godności sprawowanego urzędu lub osłabia zaufanie do bezstronności prokuratora. Tymczasem rzeczony obowiązek, niezmienny w zasadniczych zrębach od 1 października 2001 r. (zob. art. 49 ust. 4 ustawy o Prokuraturze z 1985 r.) i od tej daty krępujący nadto sędziów (zob. art. 86 § 4 u.s.p.), nie ima się spontanicznej, niesformalizowanej twórczości sędziów i prokuratorów, w tym w formie materiału prasowego na wybrane tematy prawnicze.

Po pierwsze, w domowym zaciszu każdy członek tej zbiorowości może tworzyć, co zechce oraz ile zechce (byleby w zgodzie z prawem autorskim, bez aberracji, z dala od polityki). Po wtóre, przesyłając utwór danej redakcji z prośbą o publikację, czynią to na własne ryzyko, bez gwarancji zakwalifikowania tekstu do druku i otrzymania honorarium, toteż niepodobna rozsądnie zarzucić im, że podejmują jakieś zatrudnienie albo przystępują do innego (w domyśle – płatnego) zajęcia lub sposobu zarobkowania. Po trzecie, obowiązek każdorazowego raportowania zwierzchnikowi, że się stworzyło coś na taki to a taki temat i zamierza się to upublicznić drukiem, przekształcałby całą regulację w instrument swoistej kontroli prewencyjnej (cenzury) ich indywidualnej twórczości, co nie licowałoby z art. 54 konstytucji. Po czwarte, interpretacji dla twórców niekorzystnej przeczy wieloletnia praktyka. W źródłach wiedzy o sądownictwie i prokuraturze sprzed 4 marca 2016 r. próżno szukać przykładu postępowania dyscyplinarnego przeciwko sędziemu bądź prokuratorowi za brak takiego raportu. Przeciwnie, aktywność w piśmiennictwie prawniczym, nie wyłączając publikowania esejów w prasie codziennej, zawsze uznawano za walor wyróżniający autora w środowisku zawodowym (bez zastrzegania, że chodzi wyłącznie o aktywność komuś zgłaszaną). Wystarczy zajrzeć do akt osobowych dziesiątków autorów z listy PAN czy SIP LEX oraz do literatury odnośnej części prawa ustrojowego.

W finale pragnę zaryzykować propozycją uzupełnienia kodeksów etycznych dla wszelkich jurystów w drodze zadekretowania zasady: nie strasz bliźniego naginaniem przepisów ustawy, bo znalazłszy sposobność, odpłaci z nawiązką.

Autorka jest prokuratorem Prokuratury Generalnej w stanie spoczynku

Udręczona lipcową zawieruchą, w środku wakacji postanowiłam powstrzymać się od publicznego – jak to subtelnie ujął jeden z przywódców polskich dusz – darcia japy. Nie, żebym nagle straciła zainteresowanie procesami w systemie prawa czy na jego rubieżach. Po prostu przestraszyłam się. Zwłaszcza tarczowych pił ścigających drukarzy. Gdy się rozpędzą, mogą trafić poza cel, jeżeli nie od razu zdekoncentrować. A ginąć na razie się nie chce.

Niestety, znów nie wytrzymałam. Stało się to dokładnie 2 sierpnia, kiedy przeczytałam relacje prasowe o rozstrzygnięciu Sądu Najwyższego w sprawie o sygn. II KK 313/17, a także kruczkach prawnych, jakie latami wykluwały się w szczelinach tzw. idealnego zbiegu czynów karalnych w rozumieniu art. 8 kodeksu karnego skarbowego. W pierwszym przypadku uderzyły mnie wypowiedzi kilku utytułowanych prawników z grona, za którym poszłabym w ogień. Jeśli je porównać z tym, co naprawdę dzień wcześniej ogłosił SN podczas jawnego przecież posiedzenia, okazują się nie na temat. W drugim przypadku wręcz zmroziła mnie chwacka opinia pewnego nieprawnika przy władzy, który – co akurat u niego nie należy do rzadkości – przeszedł do porządku nad zawiłościami interpretacji skutków wspomnianego zbiegu, zignorował trzypokoleniowy spór wokół tej instytucji prawnej w orzecznictwie sądowym i doktrynie, po czym jak gdyby nigdy nic wygarnął SN, że w 2008 r. orzekł inaczej niż w uchwale wykładniczej z 24 stycznia 2013 r., I KZP 19/12 (OSNKW 2013, z. 2, poz. 2013), na korzyść sprawców przestępstw podatkowych w postaci karuzel VAT.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Rośnie lawina skarg kasacyjnych do Naczelnego Sądu Administracyjnego