Niebezpieczną furtką, która może pozwolić uchylić wyrok, a nawet spowodować przedawnienie spraw, jest błędne delegowanie sędziów przez prezesów sądów.
Tę furtkę chce wykorzystać szczecinianin Marek Z., który 11 września 2007 r. został skazany za udział w bójce. Nie przyznał się do winy, więc się odwołał. Na początku tego roku Sąd Okręgowy w Szczecinie IV Wydział Odwoławczy utrzymał jednak jego wyrok w mocy.
– Orzekanie w mojej sprawie trwało tylko dziesięć minut. Powołałem świadków. Strona przeciwna żadnego. Mimo to wyrok podtrzymano – opowiada „Rz”. Marek Z. uznał, że rozprawa była zbyt krótka, i zaczął badać przygotowanie sędziego. W jego wypadku, tak jak w tysiącach innych spraw, orzekał sędzia sądu rejonowego delegowany specjalnie do tej sprawy do sądu okręgowego.
To standardowa sytuacja w większości polskich sądów, które borykają się z brakami kadrowymi. Sędziowie sądów rejonowych mogą orzekać w okręgowych po uzyskaniu pozytywnej opinii kolegium sędziów danego sądu okręgowego, a następnie podpisanej przez prezesa tego sądu delegacji.
Marek Z. zajrzał więc do akt. Znalazł delegację sędziego podpisaną przez prezesa sądu okręgowego. Nie było jednak opinii kolegium. – Wtedy się dowiedziałem, że nie ma imiennej opinii dla tego sędziego, bo kilka lat wcześniej kolegium sędziów Sądu Okręgowego w Szczecinie wydało uchwałę dającą prezesowi hurtową zgodę na delegowanie sędziów z rejonów – mówi.