Likwidacja sądów: 35 tysięcy procesów do powtórki

Likwidacja sądów może spowodować, że 35 tysięcy trwających procesów trzeba będzie zacząć od nowa

Aktualizacja: 19.11.2012 12:23 Publikacja: 19.11.2012 07:34

Likwidacja sądów: 35 tysięcy procesów do powtórki

Foto: Fotorzepa, Bartosz Sadowski BS Bartosz Sadowski

Takie realne zagrożenie wiąże się z planowaną na 1 stycznia 2013 r. reformą administracyjną sądownictwa przygotowaną przez ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina.

Wówczas to zniknie 79 najmniejszych sądów rejonowych w kraju. Dla 543 sędziów jeszcze dziś w nich orzekających oznacza to przeniesienie do  innych sądów. Co się stanie ze sprawami, które do tej pory prowadzili?

Część prawników nie ma wątpliwości – trzeba je będzie powtarzać. Sprawa jest poważna, bo według naszych szacunków może chodzić o 5 tys. procesów karnych i blisko 30 tys. spraw cywilnych.

Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że tylko w pierwszym półroczu 2012 r. do jednego z najmniejszych sądów do likwidacji, Sądu Rejonowego w Sejnach, wpłynęło ponad 2 tys. spraw; do średniej wielkości sądu w Nowym Mieście Lubawskim 4,3 tys. spraw.

8 miesięcy trwa średnio rozprawa przed sądem cywilnym. Sprawy karne trwają o dwa miesiące krócej

Sędzia Maciej Strączyński, karnista, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia, nie ma najmniejszych wątpliwości, że  procesy trzeba będzie rozpoczynać od nowa. – Wyrok zapada wprawdzie w imieniu Rzeczypospolitej, ale wydaje go określony sąd. Nie ma żadnych przepisów, które pozwalałyby jednemu sądowi proces rozpocząć, a innemu go  kończyć – uważa.

– Taka sytuacja zdarza się po raz pierwszy. Do tej pory problem taki istniał jedynie w sytuacji, gdy duży sąd dzielono na dwa małe. Tak było np. w Gdańsku, Poznaniu czy Lublinie. Wówczas sąd dzielono tak, że całe  jego wydziały trafiały do nowych sądów i ten sąd, do którego trafił wydział, kończył proces. Istotne jest też i to, że był to sąd w tej samej siedzibie (tj. mieście).

Podobnie uważa Stanisław Dąbrowski, pierwszy prezes Sądu Najwyższego. Chociaż ma nadzieję, że większość spraw zostanie zakończona przez dotychczasowe sądy, a te, w których nie uda się wydać wyroku, trzeba będzie powtórzyć. – Ale za to jak poprawi się statystyka... pojawią się dziesiątki tysięcy  spraw załatwionych, mimo że bez wyroku – kwituje.

Co to zamieszanie z likwidacją sądów i koniecznością rozpoczynania procesów od nowa  oznaczać może  w praktyce? Otóż każdy z procesów trzeba będzie na nowo rozpocząć, np. w sprawie karnej oznacza to odczytanie aktu oskarżenia, odebranie wyjaśnień od oskarżonego, przesłuchanie świadków i biegłych (jeśli byli w procesie powołani). Może oznaczać też ponowne przeprowadzenie dowodów. Zanim świadkowie pojawią się w sądzie, trzeba przesłać im wezwania (a to kolejne koszty).

No i najważniejsze. Czas oczekiwania na wyrok. Obecnie średnia długość procesu karnego w Polsce to sześć miesięcy, cywilny trwa jeszcze dłużej – osiem miesięcy. Zamieszanie wokół likwidacji sądów może spowodować, że czas ten wydłuży się  dwukrotnie.

Co na to resort sprawiedliwości? Teraz również zachowuje spokój i zapewnia, że sprawy, nawet te w toku, przejdą do nowych sądów i tam będą kończone.

– Zasada bezpośredniości procesu karnego wymaga prowadzenia całości sprawy przez jeden skład sędziowski – uważa Michał Królikowski, wiceminister sprawiedliwości. Jego zdaniem sprawą drugorzędną jest to, który sąd rejonowy wyda wyrok w sprawie, jeżeli skład sądu się nie zmieni.

Ile jego zapewnienia są warte, dowiemy się już za sześć tygodni, kiedy likwidacja sądów stanie się faktem.

Matura i egzamin ósmoklasisty
Egzamin 8-klasisty: język polski. Odpowiedzi eksperta WSiP
Matura i egzamin ósmoklasisty
Egzamin 8-klasisty: matematyka. Rozwiązania eksperta WSiP
Internet i prawo autorskie
Bruksela pozwała Polskę do TSUE. Jest szybka reakcja rządu Donalda Tuska
Prawo w Polsce
Jak zmienić miejsce głosowania w wyborach prezydenckich 2025?
Dobra osobiste
Karol Nawrocki pozwany za książkę, którą napisał jako Tadeusz Batyr