Ten manifest prezes Manowskiej powinien skłaniać nową władzę i „starych” sędziów do przemyślenia rzucanych tak lekko deklaracji o weryfikacji sędziów, weryfikacji, której państwa demokratyczne nie znają. Należy je potraktować jako ostrzeżenie, że próby weryfikacji sędziów mogą się zderzyć z oporem nawet tysięcy sędziów, wydłużyć spór o sądy na kolejne lata, a sędziów weryfikatorów zapisać na ciemnych stronach historii sądownictwa.
– Ja, Małgorzata Manowska, „neosędzia” z 30-letnim stażem, po przejściu przez wszystkie możliwe instancje sądownictwa powszechnego oświadczam, że żadnej weryfikacji się nie poddam. I będę bronić wszystkich sędziów powołanych w ostatnich latach do służby na jakimkolwiek szczeblu sądownictwa przed taką weryfikacją, o ile tylko nie będą chcieli się jej poddać. Nie może być tak, że sędziego można wiecznie obijać, obrażać, a ten w obawie przed konsekwencjami i ostracyzmem będzie siedział cicho, poddawał się różnym weryfikacjom, testom... – powiedziała prezes Manowska w oświadczeniu dla Wirtualnej Polski.
Czytaj więcej
- Ja, Małgorzata Manowska, "neosędzia" z trzydziestoletnim stażem, po przejściu przez wszystkie możliwe instancje sądownictwa powszechnego, oświadczam, że żadnej weryfikacji się nie poddam - powiedziała I prezes Sądu Najwyższego w wywiadzie dla "Wirtualnej Polski".
Tak się składa, że cztery lata temu w tym miejscu zapytałem: Dlaczego nowi sędziowie SN, jak np. Małgorzata Manowska, nie mają mieć prawa do orzekania? Być może wśród starych sędziów SN są równie wybitni i doświadczeni, ale niech wyjdzie choć jeden z tych, którzy za taką degradacją głosowali (chodzi o uchwałę niepełnych trzech izb SN złożonych wyłącznie ze starych sędziów), by z otwartą przyłbicą swoją decyzję uzasadnić.
Minęły cztery lata, nie poszliśmy nawet o krok do przodu w tym sporze, ubywa zaś starych sędziów, a przybyło nowych, którzy wydali tysiące wyroków, których, jak przypuszczam, żadna władza nie odważy się podważyć, bo to byłoby gorsze, niż zmienić z dnia na dzień ruch drogowy na lewostronny.