Znany z prowokacji artysta uznał, że czas na refleksje, a nie tylko obrazoburcze gesty, bo jako społeczeństwo powinniśmy zadać sobie fundamentalne pytania: Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy jako naród? Co kształtuje nasze poczucie tożsamości, historii i zbiorowe cele?
Od wystawy „Naziści” w Zachęcie w 2000 roku zwykliśmy myśleć o nim jako o skandaliście, ale Uklański proponuje nam teraz inny dyskurs, choć też nasycony emocjami. Wymaga jednak, żebyśmy racjonalnie zastanowili się nad narodowymi mitami. Zdaniem zaś artysty polskość często przybiera dziś zbyt tabloidowe wersje.
Na krakowskiej wystawie najbardziej zaskakują stosunkowo niewielkie formaty zdjęć. Wcześniejsze realizacje Uklańskiego, portret papieski Jana Pawła II czy projekt z logo Solidarności, powstały z udziałem tysięcy statystów. Była w tych fotografiach inspiracja pomysłami rosyjskich konstruktywistów z lat 20., jak i masowymi widowiskami na stadionach. Obecne prace są znacznie skromniejsze.
– Fotografią zajmuję się od ponad 20 lat i myślę, że ludzie uważniej patrzą na mniejsze zdjęcia – mówi artysta „Rzeczpospolitej”. Poza tym chciałem, żeby obrazów było wiele, ale żeby ich autonomiczność się nieco zgubiła. Ważniejsza była myśl wystawy.
Pożary i pomniki
Kluczowe zdjęcie przedstawia płonące drzewo, otwiera wystawę, pojawia się na plakatach i na banerach. Jest to pojedynczy kadr z samotnym gorejącym drzewem na tle szarego pejzażu. Ale na banerach w muzeum mamy dwie wersje, także z postacią podpalacza. Nasuwa się skojarzenie z gorączką rozpalającą dziś coraz to nowe spory społeczno-polityczne. A zarazem artysta wskazuje na symboliczne skojarzenie z biblijnym krzewem gorejącym, w którym Bóg objawił się Mojżeszowi.