Po pierwsze, powinien być to podatek płacony przez bukmachera, nie – jak obecnie w Polsce – przez gracza. Po drugie, sam rynek gier hazardowych w internecie w Polsce to ponad 5 mld zł. Wprowadzenie takiego podatku mogłoby przynieść setki milionów złotych rocznie budżetowi państwa. Dzisiejszy podatek przynosi znacznie mniej, bo zaledwie około 40 mln zł. Niestety, w proponowanej nowelizacji nie przewidziano zmiany konstrukcji podatku. Trochę nie rozumiem, dlaczego obecna ekipa rządząca, która tak krytykuje poczynania poprzedniej, powiela jej błędy. Bo przecież są duże potrzeby budżetowe, które można by zaspokoić dzięki zmianie konstrukcji podatku.
A co jeszcze, poza podatkiem, można by poprawić w ustawie?
Gdy już zawieramy jakieś transakcje w internecie, to można oczekiwać, że przeniesienie się do wirtualnego świata uwolni nas od formalności papierkowych. Tak jednak nie jest w przypadku działalności bukmacherskiej w sieci. Otóż zaświadczenia o wygranych muszą być wysłane do wygrywającej osoby w formie pisemnej i z pieczątką, listem poleconym. Dlaczego nie może być tak jak z wyciągami bankowymi, które każdy może sobie sam wydrukować i są tak samo ważne jak te z bankowego okienka? Na tym nie koniec. Ewidencja tych zaświadczeń musi być prowadzona w papierowej księdze, każdego wpisu dokonuje się ręcznie, a urząd celny musi przystawić swoją pieczęć na każdej stronie. Jak za króla Ćwieczka.
To są jednak sprawy techniczne. W projekcie jest poważniejsza sprawa: zaostrzenie kar na naruszenie regulacji hazardowych. Czy to właściwa droga walki z patologiami?
Zaostrzanie kar zrobiło się ostatnio modne, nie tylko w sferze, o której rozmawiamy... A mówiąc konkretnie o tym projekcie – pojawia się tam swoisty nowy katalog środków karnych, czyli kary administracyjne. Wprawdzie istnieją one i teraz, ale mają raczej charakter wyrównania tego, co państwo straciło z tego powodu, że ktoś nie płacił podatku od gier. Tymczasem w projekcie przybierają one już formę represji, i to nie tylko dla urządzającego hazard. Może wystąpić taka sytuacja: ktoś będzie prowadził nielegalny salon gier, podszywając się pod państwowego monopolistę, przyjdzie tam klient, a Służba Celna go złapie i wymierzy mu karę 2 tys. zł. Zażąda także zwrotu wszystkiego, co wygrał. Przy karach administracyjnych nie ma domniemania niewinności, kwestii udowodnienia winy itp. Teoretycznie można się od takich kar odwoływać, ale postępowanie w sądach administracyjnych może się ciągnąć latami. Dlatego mam poważne wątpliwości, czy takie rozwiązania są konstytucyjne, zwłaszcza jeśli chodzi o kary dla osób fizycznych, zwykłych graczy.