Spółka zarządzająca centrum handlowym wystąpiła o odszkodowanie do innej spółki, która miała w ramach gwarancji naprawić dach. Ta ostatnia była jednak niesolidna. Dach przeciekał, a najemcy z centrum zaczęli się wyprowadzać. Wśród nich był Ireneusz T. Sprawa wielokrotnie gościa na wokandzie sądowej.
Fuszerka podczas budowy
Spółka domagała się pokrycia strat, jakie poniosła w związku z tym, że Ireneusz T. wyprowadził się z zarządzanego przez nią centrum. Ireneusz T., tak jak wielu innych kupców handlujących wcześniej na targowisku, partycypował w kosztach budowy obiektu. Wniósł wkład 95,9 tys. zł. Następnie ze spółką zawarł umowę najmu lokalu na 25 lat. Był on na pierwszym piętrze. Wpłacił też kaucję gwarancyjną w wysokości 17,2 tys. zł.
W trakcie budowy centrum doszło do fuszerki. Został źle wykonany dach. Woda lała się strumieniami do lokalu Ireneusza T. Postanowił więc rozwiązać umowę najmu ze skutkiem natychmiastowym. Następnie wystąpił do sądu okręgowego o odszkodowanie. Spółka broniła się, że uszkodzony dach nie jest prawdziwym powodem rozwiązania umowy. Sklep znajdował się na uboczu. Nie cieszył się więc powodzeniem wśród klientów, twierdziła spółka. Zdaniem zarządcy centrum należycie wykonywał on obowiązki gwarancyjne w zakresie napraw wykrytych przecieków dachu. Nadal też jest on objęty gwarancją.
Ponadto nie może ponosić pełnej odpowiedzialności za uszkodzenia dachu, ponieważ Ireneusz T. dokonał w nim samowolnych przeróbek i doprowadził do uszkodzeń mechanicznych.
Co wynikało z umowy
Sąd okręgowy zanim wydał wyrok, ustalił, że spółka (inwestor zastępczy miała zawartą z Ireneuszem T. (inwestorem) umowę o prowadzenie wspólnego przedsięwzięcia, jakim była budowa centrum handlowego.