Ustawa o odpowiedzialności podmiotów zbiorowych to dziś akt kaleki. Dlaczego?
Maciej Zaborowski, adwokat: Mam wrażenie, że została uchwalona tylko po to, by – choćby na papierze – dostosować polskie regulacje do wymogów Unii. Jednym z warunków akcesji było bowiem wdrożenie przepisów o odpowiedzialności podmiotów zbiorowych. Statystyki pokazują, że akt ten nie działa. W 2016 r. na jego podstawie do sądu trafiło 25 spraw, w 2017 r. 14. Skazań na podstawie ustawy było w 2016 r. 2, w 2015 r. 3. Średnia wysokość kar to ok. 1 tys. zł. Niedoskonałością tej regulacji jest przede wszystkim konieczność pierwotnego skazania osoby zarządzającej daną firmą. Takie procesy trwają nawet pięć lat. Po takim czasie sama aktualizacja wiedzy o odpowiedzialności firmy jest trudna. Często w przedsiębiorstwach następują też przekształcenia podmiotowe. Natomiast orzecznictwo jednoznacznie wskazuje, że likwidacja czy zmiana formy organizacyjnej wyklucza pociągnięcie podmiotu zbiorowego do odpowiedzialności.
Czytaj także: Odpowiedzialność podmiotów zbiorowych na nowych zasadach?
Stąd projekt noweli. Pan, jako ekspert, brał udział w pracach nad projektem. I co pan myśli o nadawaniu prawu mocy wstecznej?
Myślę, że ustawodawca liczy się z zarzutami o niekonstytucyjność przepisów, ale jak rozumiem, chce podjąć ryzyko. Warto dodać, że projekt ustawy, m.in. po konsultacji z przedsiębiorcami, został znacznie złagodzony i nowe przepisy będą miały zastosowanie do sytuacji sprzed wejścia w życie ustawy w bardzo ograniczonym zakresie. Stosować się będzie bowiem do tych przypadków ustawę względniejszą dla sprawcy, czyli poprzednią – z kilkoma wyjątkami. To dobra zmiana. Zmieniono także podmiot, który ma decydować o środkach zapobiegawczych, takich jak zakaz ubiegania się o zamówienia publiczne, czy zakaz promocji i reklamy. W poprzednim projekcie był to wyłącznie prokurator, aktualnie będzie decydował o tym finalnie sąd.