- Prowadzimy rekrutację na stanowisko księgowego. Wybraliśmy najlepszego kandydata. Jednak gdy się dowiedział, że możemy mu zaproponować jedynie kontrakt terminowy, poprosił o czas do namysłu. Co zrobić, żeby nie rezygnować z takiego zatrudnienia i obsadzić etat? – pyta czytelnik.
Kodeks pracy przewiduje różne rodzaje umów. Z punktu widzenia pracownika zwykle najkorzystniejszy jest angaż na czas nieokreślony. Nie dość, że nie wskazuje daty końcowej zatrudnienia, to jeszcze tworzy szczególną więź. Wyraża się ona m.in. w konieczności wskazania prawdziwej, konkretnej i uzasadnionej przyczyny zakończenia współpracy.
Ponadto rozwiązanie bezterminowej umowy nie następuje od razu, ale po upływie okresu wypowiedzenia. W tym czasie podwładny otrzymuje wynagrodzenie w dotychczasowej wysokości i może szukać nowej pracy bez obawy o nagłą utratę dochodów. Im dłuższy staż, tym dłuższy okres wypowiedzenia. Przy wieloletnim zatrudnieniu i sprzyjających okolicznościach towarzyszących doręczeniu decyzji, będzie to nawet kilka miesięcy.
Załoga według potrzeb
W czasach kryzysu wielu pracodawców woli sięgać po umowę na czas określony. Pozwala im ona na szybkie i bezproblemowe zmniejszenie stanu załogi. Wszystko dlatego, że przy tym kontrakcie nie trzeba wskazywać przyczyny pożegnania, a co za tym idzie – obawiać się o jej późniejsze udowodnienie przed sądem i konsekwencje przegranego procesu.
Wystarczy, że upłynie termin, na jaki zawarto angaż. Ewentualnie, jeśli został on zawarty na dłużej niż 6 miesięcy i przewidziano w nim możliwość wcześniejszego wypowiedzenia, trzeba poczekać do zakończenia okresu wymówienia, który wynosi zaledwie 2 tygodnie. Dzięki temu przełożony może tak kształtować zatrudnienie, żeby odpowiadało jego bieżącym potrzebom i nie narażało go na dodatkowe koszty.