Ekspertka wskazała, że samo pojęcie dumpingu pojawiło się bardzo dawno temu. W obecnym użyciu należy je rozumieć jako dyskredytowanie pracowników z innych krajów tylko dlatego, ze oferują niższe stawki, co wynika jednak z odmiennego rozwoju gospodarczego, a nie jak się zarzuca – nieuczciwej konkurencji.
Prawo Macrona spowodowało przede wszystkim objęcie kontrolą transportu i nałożenie na kierowców szeregu obowiązków administracyjnych. Kierowca poruszający się po Francji ma obowiązek posiadania w aucie dużej ilości dokumentów, m. in. umowy o pracę przetłumaczonej na język francuski, zaświadczenia a1 oraz zaświadczenia wygenerowane przez specjalny program, w którym kierowca musi być zarejestrowany.
Ekspertka zaznaczyła, że kilka dni temu wprowadzono przepisy przewidujące opłatę w wysokości 40 euro za jednego kierowcę za możliwość korzystania z ww. programu. Opłata ta będzie uiszczana raz na pół roku, co spowoduje dodatkowe ogromne koszty po stronie pracodawcy.
Francja posiada dużą gamę potencjalnych kontrolerów. Wszystkie uprawnione organy mogą kontrolować niezależnie i każdy czyni to z innej perspektywy.
Kalinowska wskazała, że z uwagi na barierę językową rozmowa kontrolera z kierowcą może być utrudniona. W związku z tym, pracodawca zobowiązany jest zapewnić przedstawiciela we Francji, który będzie reprezentował pracownika na miejscu. Wówczas kontrola rozpoczyna się w aucie, a kontynuowana zostaje przy udziale przedstawiciela.