Nagłe zniknięcie członka rodziny oznacza także duże kłopoty prawne

Zaginięcie osoby lub jej śmierć w katastrofie komplikuje sytuację rodzinną, majątkową i spadkową jej bliskich

Publikacja: 04.06.2009 07:35

Nagłe zniknięcie członka rodziny oznacza także duże kłopoty prawne

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

W skrajnych przypadkach komplikacje mogą trwać nawet 23 lata, do czasu uznania zaginionego za zmarłego. Wszystko przez przepisy o uznaniu za zmarłego i stwierdzeniu zgonu. Znajdziemy je m.in. w art. 29-32 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=CB8FB9DA8586B6F10D84C5C7E1645917?id=70928]kodeksu cywilnego[/link].

Określają one, ile czasu musi upłynąć od zaginięcia do uznania za zmarłego. Stan zaginięcia, ale jeszcze przed uznaniem za zmarłego oznacza bowiem poważne konsekwencje m.in. w prawie rodzinnym, spadkowym, podatkowym i gospodarczym. Chodzi o spadek, nowe małżeństwa, zobowiązania finansowe wobec bliskich.

- Wszystko przez to, że niby jest człowiek, ale tak naprawdę go nie ma - mówi adwokat Marek Gromelski. Podkreśla on, że problemy są m.in. ze składaniem oświadczeń woli, bo wtedy zaginiony nie może tego osobiście zrobić.

- Rodziny zaginionych mają też problemy z wypłatami rent rodzinnych. Trudno jest im uzyskać zasiłek pogrzebowy, gdy chcą zorganizować symboliczny pochówek. Dotyczy to nawet przypadków, że okoliczności ewidentnie wskazują na to, że zaginiony już nie żyje, ale nie ma świadków zgonu - podkreśla Wiktor Antosik, prawnik z fundacji Itaka, która poszukuje zaginionych osób. Przeszkodą jest brak aktu zgonu.

- Jest też wiele spraw związanych np. ze sprzedażą nieruchomości na określony cel, albo wydaniem paszportu dziecku wyjeżdżającemu za granicę, które trzeba załatwiać przez sąd - mówi Antosik.

Paradoksalnie mniej jest kłopotów prawnych z zaginięciem w czasie podróży w związku z katastrofą. Uznanie za zmarłego tak zaginionej osoby następuje znacznie szybciej, bo po upływie jedynie sześciu miesięcy od dnia katastrofy. Przepisy przyjmują w takich przypadkach, że prawdopodobieństwo śmierci pasażera statku, który wypadł za burtę, albo jednostka zatonęła, albo samolotu, który się rozbił, jest znacznie większe niż normalnie. Zaś w razie zaginięcia np. podczas wyprawy w góry, trzęsienia ziemi albo powodzi uznanie za zmarłego może nastąpić dopiero po roku.

Adwokat Roman Nowosielski zwraca uwagę na istniejące w kodeksie cywilnym domniemanie, że jeśli kilka osób utraciło życie podczas grożącego im wspólnie niebezpieczeństwa, to uznaje się, że zmarły one jednocześnie.

- To domniemanie bardzo ułatwia prowadzenie postępowań spadkowych, zwłaszcza gdy osoby zmarłe w trakcie katastrofy były członkami rodziny, małżonkami, rodzicami i dziećmi. Chwila śmierci spadkodawcy rzutuje bowiem wtedy często na prawa do spadku poszczególnych osób - podkreśla Nowosielski.

Domniemanie to można próbować wzruszyć, ale wtedy trzeba np. wykazać, że śmierć bliskich sobie osób nie nastąpiła jednocześnie.

Zaginięcie wpływa też na życie rodzinne. Małżonek osoby zaginionej po latach chce ułożyć sobie życie z nowym partnerem. Trzeba jednak dokonać uznania za zmarłego w przypadku zaginionego, bo nie wiadomo na pewno, czy żyje, czy zmarł. Gdy upłyną ustawowe terminy, dopiero wtedy można stanąć na kobiercu ślubnym z nowym wybrankiem.

Matura i egzamin ósmoklasisty
Matura 2025: język polski. Odpowiedzi i arkusze CKE
Zawody prawnicze
Stowarzyszenia prawnicze chcą odwołania Adama Bodnara. Wnioskują do prezydenta
Prawo dla Ciebie
Operowana robotem da Vinci zmarła. Prawnicy tłumaczą, czym jest eksperyment medyczny
Prawo karne
Wyłudził od Romario miliony. Oszust z Biłgoraja wrócił do Polski
Matura i egzamin ósmoklasisty
Matura i egzamin ósmoklasisty 2025 z "Rzeczpospolitą" i WSiP
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku