W skrajnych przypadkach komplikacje mogą trwać nawet 23 lata, do czasu uznania zaginionego za zmarłego. Wszystko przez przepisy o uznaniu za zmarłego i stwierdzeniu zgonu. Znajdziemy je m.in. w art. 29-32 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=CB8FB9DA8586B6F10D84C5C7E1645917?id=70928]kodeksu cywilnego[/link].
Określają one, ile czasu musi upłynąć od zaginięcia do uznania za zmarłego. Stan zaginięcia, ale jeszcze przed uznaniem za zmarłego oznacza bowiem poważne konsekwencje m.in. w prawie rodzinnym, spadkowym, podatkowym i gospodarczym. Chodzi o spadek, nowe małżeństwa, zobowiązania finansowe wobec bliskich.
- Wszystko przez to, że niby jest człowiek, ale tak naprawdę go nie ma - mówi adwokat Marek Gromelski. Podkreśla on, że problemy są m.in. ze składaniem oświadczeń woli, bo wtedy zaginiony nie może tego osobiście zrobić.
- Rodziny zaginionych mają też problemy z wypłatami rent rodzinnych. Trudno jest im uzyskać zasiłek pogrzebowy, gdy chcą zorganizować symboliczny pochówek. Dotyczy to nawet przypadków, że okoliczności ewidentnie wskazują na to, że zaginiony już nie żyje, ale nie ma świadków zgonu - podkreśla Wiktor Antosik, prawnik z fundacji Itaka, która poszukuje zaginionych osób. Przeszkodą jest brak aktu zgonu.
- Jest też wiele spraw związanych np. ze sprzedażą nieruchomości na określony cel, albo wydaniem paszportu dziecku wyjeżdżającemu za granicę, które trzeba załatwiać przez sąd - mówi Antosik.