W Polsce szybko upowszechnia się model samotnego wychowywania dzieci. Nie jest to wynik śmierci jednego z rodziców, ale rozpadających się związków małżeńskich. Liczba rozwodów w Polsce rośnie. Jak podaje GUS, w roku 2000 udzielono 42 770 rozwodów, a w 2009 roku 65 345 i 3233 separacji. Czy te dramatyczne dane spowodowały debatę publiczną i jakiekolwiek działania rządu i parlamentu, aby powstrzymać negatywne tendencje? Niestety, nic takiego się nie zdarzyło.
Szczęśliwe dzieciństwo
Dynamicznie rosnąca liczba rozpadów związków małżeńskich ma miejsce w kraju deklarującym przywiązanie do rodziny, wartości głoszonych przez Kościół katolicki i poszanowanie praw dzieci. Problem ten traktuje się tak, jakby była to konieczność kulturowa, trend nie do zmiany, a sprawa wychowywania dziecka tylko przez jedno z rodziców nie miała negatywnych skutków.
Tymczasem na tę sytuację można reagować w rozmaity sposób. Przykładowo: na zwiększenie liczby rozwodów wpłynęło kilka lat temu rozwiązanie, zgodnie z którym wysoką pomoc dla rodzin ubogich uzależniono od warunku samotnego wychowywania dzieci. Spowodowało to falę rozwodów i separacji. Rozwiązanie to zostało po kilku latach odrzucone w wyniku orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że takie rozwiązanie jest niezgodne z równym traktowaniem rodzin. Jednakże tysiące małżeństw zachęcono do rozwodu lub separacji, a wzór stosowania rozwodu dla korzyści materialnych się utrwalił.
Nie jest też tak, że samotne wychowanie dzieci czy wychowanie ich wspólne przez oboje rodziców jest bez znaczenia. W istocie, aby było ono prawidłowe, a dzieciństwo szczęśliwe, potrzebna jest obecność wychowawcza i matki, i ojca. Oboje są niezastąpieni.
Tymczasem w czasach, gdy tak wiele mówi się o prawach dzieci i drobiazgowo uwzględnia ich wolę w różnych kwestiach, podstawowe prawo dzieci do wychowania przez oboje rodziców jest na masową skalę łamane. Wnosząc czy udzielając rozwodu, coraz mniej zwraca się uwagi na dzieci i ich dobro. Media, zamiast ukazywać realne problemy związane z rozpadem związku oraz samotnego wychowania dzieci, nierzadko z aprobatą mówią o rozwodach, wskazując je jako sposób na życie czy rozwiązanie najmniejszych niedogodności.