Projekt ma uzyskać charakter obywatelski po zebraniu 100 tys. podpisów, gdy pozwoli na to sytuacja pandemiczna. Według niego redaktor naczelny (on jest adresatem sprostowania, a kiedy sprawa trafia do sądu, jest pozwanym) miałby 24 godziny od momentu otrzymania pisma na sprostowanie. Można by je wysłać nie tylko pisemnie pocztą, ale także na adres e-mail właściwej redakcji, co ma skrócić czas postępowania. Teraz redaktor naczelny ma na publikację sprostowania w wydaniu elektronicznym trzy dni robocze, a w papierowym w najbliższym przygotowywanym numerze. W razie braku możliwości technicznych w następnym, nie później jednak niż w terminie siedmiu dni.
Zupełną nowością jest propozycja, by zobowiązany do sprostowania informował o jego treści te media, które dokonały przedruku.
Czytaj także: Sprostowanie informacji w prasie - wyrok SN
Druga poważna zmiana polegać by miała na przyśpieszeniu etapu sądowego w razie odmowy sprostowania przez redakcję, na wzór obecnych protestów wyborczych. Sąd pierwszej instancji miałby na zbadanie sprostowania 48 godzin, a sąd drugiej instancji 24 godziny, a w praktyce zajmowałoby to do tygodnia.
Obok tych rygorów skierowanych przeciwko niesolidnej czy zwyczajnie robiącej błędy prasie, autorzy projektu proponują usunąć sławny paragraf 212, czyli artykuł 212 kodeksu karnego przewidujący karę za zniesławienie tekstem prasowym. Przepis ten był nieraz krytykowany także na łamach „Rzeczpospolitej" nie tyle za same kary, ile za mrożący charakter procesu karnego, nadużywany nieraz do wywierania presji na dziennikarzy.