W interesie polskich podatników leży powiązanie ich wypłaty z praworządnością.
Polska jest szóstym największym płatnikiem brutto do unijnego budżetu, rocznie przekazujemy tam ok. 20 mld zł. To m.in. z tych środków zasilane są fundusze strukturalne. W niektórych jednak od lat dochodzi do korupcji i defraudacji. Przyczyniają się do tego np. Włochy, Grecja, Węgry czy Bułgaria, a działania rządów tych państw nie wystarczają, aby problem rozwiązać. W tej sytuacji w interesie UE jest powiązanie praworządności z wypłatą funduszy.
Polski rząd, zapowiadając weto wobec uznaniowych metod pozbawiania funduszy, popełnia jednak błąd, nie wskazując równocześnie alternatywnego sposobu rozwiązania problemu nadużyć. Przedstawienie opartego wyłącznie na merytorycznych przesłankach mechanizmu ochrony unijnych pieniędzy pozwoliłoby wyjść z negocjacyjnego klinczu.
Czytaj także: Prof. Gontarski: Na wecie relacje Polski z UE się nie kończą
Skorzystania z weta nie można utożsamiać z chęcią wystąpienia z UE. Straszono już nim w Unii wielokrotnie. Cienka czerwona linia jest przekraczana, kiedy państwo członkowskie ignoruje unijne zasady i orzeczenia, występując przeciw nim. Polska groźba sięgnięcia po weto jej nie przekracza. Również nie do końca precyzyjna jest teza, że w ten sposób Polska opóźni, a nawet zablokuje, środki na ratowanie europejskich gospodarek, które miałyby być dostępne już od przyszłego roku. Bo nawet gdyby tego weta nie było, szanse na szybkie uruchomienie tych pieniędzy są znikome.