To majstersztyk rockowej magii: nikt ze sceny, w tym lider Linkin Park Mike Shinoda, nie wspomniał ani słowem o tragicznie zmarłym wokaliście Chesterze Benningtonie, a przecież objawił się ponad sceną Open’era.
Ekrany wizualizowały coś w rodzaju wykrywacza duchów, pokazującego przypływ wyjątkowej energii i niczym zza światów usłyszeliśmy odrealniony głos Chestera z „Castle of Glass”. Szekspirowska sytuacja: są na świecie dziwy, o których nie śniło się nawet filozofom.
Czytaj więcej
Linkin Park po siedmiu latach od śmierci wokalisty Chestera Benningtona wraca do gry z nową wokal...
Linkin Park z Emily Armstrong na Openerze
Po tego rodzaju nienatrętnym hołdzie dla zmarłego w 2017 roku kolegi – Mike Shinoda przejął dowodzenie na scenie, by wprowadzić polską publiczność w pierwszy show z udziałem nowej wokalistki Emily Armstrong. Przesadą byłoby powiedzieć, że od razu poczuła się w Gdyni stuprocentowo pewna siebie. Coś działo się z odsłuchami, a kto tego nie zauważył mógł nawet pomyśleć, że ta delikatna blondynka o piekielnie mocnym głosie jest onieśmielona i walczy z tremą. Próbowała odnaleźć pewność siebie koncentrując się na śpiewie do mikrofonu na statywie – w przeciwieństwie do Shinody, którego było pełno w każdej części estrady.
Czytaj więcej
Stało się: 76-letni Ozzy Osbourne, walczący z chorobą Parkinsona, pożegnał się z fanami koncertem...