W środę rzeczniczka Prokuratora Generalnego poinformowała, że w trwającej procedurze rozpoznawania protestów przeciwko ważności wyborów na Prezydenta RP, Sąd Najwyższy przekazał dotychczas Prokuratorowi Generalnemu 321 protestów. Prokurator Generalny odpowiedział przedstawieniem 268 stanowisk w sprawie tych protestów.
Tymczasem do SN wpłynęło już 56 tysięcy protestów wyborczych. Jak twierdzi I prezes SN, zdecydowana większość to protesty powielane na formularzu udostępnionym przez posła Platformy Obywatelskiej Romana Giertycha oraz żółte karteczki z napisem „popieram protest Romana Giertycha”. Natomiast indywidualnych protestów jest jej zdaniem zaledwie 150.
Czytaj więcej
Tysiące powielanych protestów, żółte karteczki z napisem „popieram protest Romana Giertycha” oraz...
Adam Bodnar skarży się Małgorzacie Manowskiej na Sąd Najwyższy
Prokurator Generalny przypomniał, że każdemu obywatelowi, który wniósł protest wyborczy, przysługuje konstytucyjne prawo do otrzymania informacji o sposobie rozpoznania protestu, w tym o stanowisku zajętym przez Prokuratora Generalnego. Nawet jeśli niektóre protesty wyborcze zawierają zbliżone zarzuty i zostały połączone do wspólnego rozpoznania ich autorzy mają prawo oczekiwać szczegółowych informacji.
"Zarówno Sąd Najwyższy, jak i Prokurator Generalny ponoszą pełną odpowiedzialność za rozpoznanie protestów wyborczych w trybie przewidzianym w Kodeksie wyborczym. Przekazanie Prokuratorowi Generalnemu 0,57 % protestów spośród wszystkich skierowanych do Sądu Najwyższego uniemożliwia wywiązanie się z obowiązku stania na straży zagwarantowania prawidłowego procesu wyborczego" - czytamy w piśmie prokuratora generalnego Adama Bodnara do I prezes SN Małgorzaty Manowskiej. Po raz kolejny zaapelował do niej o spowodowanie, aby Sąd Najwyższy przekazał Prokuratorowi Generalnemu wszystkie protesty wyborcze, w celu ich zaopiniowania.