W skrajnych wypadkach może się wręcz dopuścić przestępstwa. Kilka dni temu toruński Sąd Okręgowy utrzymał wyrok skazujący na dwa lat więzienia w zawieszeniu oraz 60 tys. zł grzywny adwokata z Bydgoszczy oskarżonego o przyjęcie 108 tys. zł na „łapówki dla prokuratorów", które prawnik zatrzymał dla siebie. Za te pieniądze obiecywał rodzinie przebywającego w areszcie miejscowego przedsiębiorcy załatwienie jego zwolnienia i uzyskanie korzystnych opinii biegłych.
Łakną obietnicy
To patologiczny przypadek, klienci jednak oczekują jakiejś perspektywy, obietnicy wygranej. Łakną sugestii, że wiele podobnych spraw zostało wygranych przez ich adwokata, że zna się z sędzią od lat, że jest najlepszy w okręgu, może nawet liczą się z nim w Sądzie Najwyższym. Czasem klienci żądają gwarancji, czasem opacznie interpretują neutralne informacje. Czy mają prawo ich oczekiwać, jak je traktować? Jak daleko adwokat może posunąć się w obietnicach: to wygrana na 90, 100 proc...., że w tym sądzie to z tym adwokatem nikt nie wygrał..., a sędziowie to jego koledzy ze studiów... itp.
Szanse i zagrożenia
– Był kiedyś adwokat, który, chcąc zrobić wrażenie na klientach, otwierał szafę z aktami wszystkich członków zespołu adwokackiego i oświadczał: dziesięć tysięcy spraw, wszystkie wygrane – opowiada adwokat Andrzej Michałowski. – Nie pozostawiał wątpliwości, że to były sprawy, które sam prowadził. To jednak tylko anegdota. Adwokat musi umieć pokazać szanse i zagrożenia w inny sposób, przekonać do swojej oferty nie kuglarstwem, ale profesjonalną analizą – dodaje adwokat Michałowski. – Tak zwane miękkie umiejętności też się przydają, ale nigdy jako istota pomocy prawnej.
Opłaca się być rzetelnym, nie szafować obietnicami. Około 1/3 zleceń trafia do adwokatów za pośrednictwem zadowolonych klientów. A klient zadowolony to taki, którego oczekiwania nie zanadto rozminęły się z rzeczywistością.
Umowa, jaką adwokat zawiera z klientem, jest wyłącznie tzw. umową starannego działania, nigdy umową rezultatu.