Dlaczego Polski nie ma przy stole negocjacyjnym w sprawie pokoju na Ukrainie, czyli u naszego sąsiada, któremu pomagamy od początku agresji Rosji?
Stanowisko Polski jest bardzo jednoznaczne – bardzo proukraińskie i bardzo antyrosyjskie. Ci, którzy te rozmowy prowadzą, wiedzą, czego mogą się po Polsce spodziewać. Polska nie jest dla nich, głównie dla strony amerykańskiej, państwem, które chce najszybszego zakończenia działań wojennych i podpisania rozejmu, a dopiero później rozmów pokojowych. Polska jest zbyt jasnym, zadeklarowanym zwolennikiem Ukrainy. Szuka się możliwości, pretekstów, żeby Polacy nie byli na pierwszej linii negocjacji z Rosją, bo wiadomo, w jaki sposób się zachowają.
Czy Polska na pewno ma jednoznaczną linię, skoro wydaje się, że mamy dwa ośrodki prowadzące politykę międzynarodową – rząd z MSZ oraz prezydenta Karola Nawrockiego?
W każdej sytuacji, kiedy jest różnica zdań, to nie służy sprawie. Wicepremier Radosław Sikorski i premier Donald Tusk mają bardzo jednoznaczną opinię i na dyplomatycznych salonach wszyscy wiedzą, jakie mają stanowisko w sprawie konfliktu Rosji.
A prezydent, który jest sceptyczny wobec Ukrainy?
Zawsze taka sytuacja osłabia Polskę i polską politykę zagraniczną. Powoduje, że nasza polityka międzynarodowa może nie być uznawana za tak jednoznaczną, jak byśmy chcieli.
Skoro sama Polska jest podzielona, a prezydent mówi innym głosem niż rząd, to jakim partnerem jest nasze państwo dla sojuszników?
To pretekst, który powoduje, że trudniej jest nam usiąść do rozmów, znaleźć krzesło przy stole dla Polski, bo nasza polityka zagraniczna nie jest spójna.